Wielka woda
Wielka woda Raz…..Za wielka wodą tyyyyy…. Dwa….. Za wielką wodą jaaaaaa…. Trzy…. Jak wieeelkiii Boże….Cztery… Ta piosenka się mnie czepiła jak głupia… Cztery, nie – pięć. Ta walicha z raniącym oko różowym paskiem przejechała koło mnie już pięć razy. Może czekamy w złym miejscu? Ale Iwona mówi, że tu. Wie co mówi. Leci drugi raz do Londynu. Tak przynajmniej mówiła jak zagaiłam z nią rozmowę po godzinie wspólnego czekania w kolejce na Etiudę… Doświadczona, to się pod nią podczepiłam. Co tam…..Potem podczepił się pod nas Jacek, kolega z obozu nie widziany kilka lat. Fajnie – sentymenty oszczędziły mu tego ogonka anakondy: Aaa to ty? Co słychać kopę lat? Opowiadaj… Teraz sterczymy we dwie przy tej taśmie z walizkami wracającym jak paciorki różańca. Kolega się gdzieś zakręcił i zmył – jak te chmury które przywitały nas nad Luton. Zaraz będzie mój bagaż. Dzwonek wyrwał mnie z karuzelowej litanii. Numer brytyjski – what the heck? Kto? Hello? Aaa, Dzień dobry, ...