Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2016

Thru....

Obraz
Thru For you I will cross the glass to bring back hope For you I’ll deny time flows but all I’ll cope For you I can’t change the past or what’s amid For you I will say I’m sorry for what I did Gripping set of questions Challenging the order Attachment, possessions Am I just a warder? Mad is what they call me As I’m never sure you’re here But I know they don’t see We lack a puppeteer For you I will cross the glass to bring back hope For you I’ll deny time flows but all I’ll cope For you I can’t change the past or what’s amid For you I will say I’m sorry for what I did Cherishing the moment Never seemed enough for me I am no exponent But still hope you’ll disagree Beating pawns is easy Feel I’m shrinking by your side But the mirror’s queasy Thru flaky world I will ride For you…. Humpty Dumpty sat on a wall Humpty Dumpty lowly and small Only your favour in all kinds of weather Can bring Humpty Dumpt

Harper - po premierze studenckiej

Obraz
Dirty old river, must you keep rolling, flowing into the night? People so busy, make me feel dizzy, taxi light shines so bright   But I don't need no friends As long as I gaze on Waterloo Sunset I am in paradise   Every day I look at the world from my window But chilly, chilly is the evening time Waterloo sunset's fine (…) The Kinks Nie widziałam “Harper” w National Theatre w Londynie. Mniej więcej w czasie tamtej premiery ów budynek teatralny kojarzył mi się ze sztuczną murawą między rzeką a wejściem do niego i darmowymi leżakami. Zamiast wzruszeń po tamtej „Harper” zyskałam zatem opaleniznę… Oglądając sztukę teraz, studencką premierę w rozpłakany kielecki wieczór, cieszyłam się jej angielskością, która przywoływała wspomnienia mojej peregrynacji po brytyjskim lądzie. Nie mogę powiedzieć: Haper Regan to ja, mimo zbieżności wieku. Różne biografie. Jednak… bez trudu identyfikowałam się z bohaterką, więc ta recenzja (jak wszystkie moje) jest bardzo subiektywna. Zas

Mieszczanin nazywa. Recenzja „Kła”.

Obraz
Mieszczanin nazywa Recenzja „Kła” Twarde krzesło w lewym rogu pierwszego rzędu. Aktorzy wrzeszczący coś prosto (dosłownie) w twarz, lub rozmawiający za ścianą przepuszczającą zamiast dialogu jakieś mruczanki. Po lewej ciąg nisz imitujących pomieszczenia w domu, w zasadzie niewidocznych pod tym kątem. Czasem ktoś przebiegnie centymetry przed moimi palcami stóp. W oddali, zza głów widzów, na plastikowej ścianie błyskają obrazy z kamery. Po lewej plany światła na ścianie powinny układać się w te same obrazy, ale oko z tak bliska nie wysyła do mózgu czytelnych sygnałów. Mózg rusza gałkami w poszukiwaniu czegoś, co można poddać interpretacji, znaku. Znajduje jeden na ścianie na wprost. Zielony rysunek ludzika uciekającego przez drzwi. Ewakuacja. Kuszące… Jednak nie, nie pozwólmy, żeby techniczne niedociągnięcia czy fizyczny dyskomfort odebrały nam możliwość – odbioru – sztuki, w której, nomen omen, ludziki (nie) uciekające przez drzwi są istotnym elementem fabularnym. Nie widziałam