Sięgając po widnokrąg



Mieszkając w Kielcach całe życie, człowiek nie wie, co to widnokrąg. Gdzie się nie obejrzysz, w niedużej odległości od ciebie wyrasta pagór, i nie wiesz, czy jak się wespniesz, sięgniesz nieba, czy wchłonie cię bezkres przycupniety z drugiej strony.  Pewnie dlatego tak przyciąga nas morze - absolutne przeciwieństwo naszych krajobrazów...
Kielecka premiera adaptacji powieści Myśliwskiego była obcowaniem z widnokręgiem - najlepszym, jakie mogło spotkać kielczanina. Adaptacja alinearnej opowieści o - pozornie banalnej - przemianie chłopca w mężczyznę jest obrazem uniwersalnym. Oczywiście, powyższy opis treści książki jest karygodnym uproszczeniem, ale jeśli ktoś pragnie pogłębienia tematu, literatura dotyczącą powieści jest obszerna. I będzie dobrym wstępem do odbioru spektaklu, ponieważ jego twórcy wykazali się (dla mnie na szczęście) wielką lojalnoscią wobec pierwowzoru. Ta adaptacja jest według mnie wiernym przekładem intersemiotycznym, tekst oryginału jest w centrum spektaklu, został jedynie rozłożony na kilka systemów znaków. Wśród nich kod wizualny jest niezwykle istotny: prezentacje wideo w tle przedstawienia są jednym z najważniejszych atutów produkcji. Nie tylko uzupełniają scenografię, ale poszerzają możliwości interpretacyjne, np. gdy poprzez zbliżenia na twarze aktorów odtwarzających odchodzących bohaterów dotykają absolutu. Jednak to aktorstwo jest bezsprzecznie wielką wartością przedsięwzięcia. Spektakl jest o włos od stania się przegadanym, ale nigdy nie przekracza tej granicy. Pierwszoosobowa narracja jest podawana że sceny przez Wojciecha Niemczyka i dzieki niemu jest atutem, a nie balastem. Reszta zespołu jest też doskonała, zarówno ci odtwarzajacy role główne, jak Dawid Żłobinski, bezbłędnie ukazujący przemianę wujka Władka, jak i aktorzy pojawiający się epizodycznie, jak Mirosław Bieliński.  Jako kobieta, z satysfakcją muszę przyznać, że WSZYSTKIE role kobiece były zagrane koncertowo. I ucieszył mnie powrót w wielkim stylu Edwarda Janaszka... Pominęłam wiele nazwisk - wszyscy aktorzy w tym projekcie zrobili na mnie olbrzymie wrażenie.
I wreszcie, chcę wspomnieć o obrazie wsi. Ostatnio szczególnie w przestrzeni wirtualnej wieś wsteczna i katolicka bywa symbolem wszelkiego zła wobec braci mniejszych. Cieszy mnie, że w tej adaptacji ukazano tradycyjny stosunek do zwierząt. Owszem, koguta morduje się na niedzielny obiad, ale przedtem i on, jak i stado krów, byli pełnoprawnymi członkami wiejskiego uniwersum. Zaś zniknięcie psa Kruczka było prawdziwa tragedią dla tej mini-spoleczności. A jego powrót bez oka stał się początkiem przemiany - i przekleństwem, na początku spektaklu racjonalizującego wujka Władka, potem do śmierci poszukującego oprawcy psa...
Nie będę pisać pełnowymiarowej recenzji. Zapraszam do lektury tekstu Krzyska: https://bezprzeginania.blogspot.com/2019/01/za-widnokregiem-widnokrag.html?m=1


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiersze Lema w tłumaczeniu

Pociąg(i) do Islandii