Wiersze Lema w tłumaczeniu
Artkuł ukazał się oryginalnie w magazynie "Projektor"
Od
poezji absurdu do romantyczności. Angielskie przekłady wierszy Elektybałta z „Cyberiady” Stanisława Lema.
1. Przekład „Cyberiady” i
korespondencja autora z Michaelem Kandelem.
„Cyberiada”
jest zbiorem krótkich form prozatorskich, których głównymi bohaterami jest para
genialnych konstruktorów – wynalazców, podróżujących po różnych planetach:
Trurl i Klapaucjusz. Ci poszukiwacze szczęścia, przygód i godziwej zapłaty
są jedną z typowych dla literatury par nierozłącznych kompanów, wiecznie rywalizujących
i sprzeczających się[1],
tak barwnych, że trudno oprzeć się wrażeniu, że obcujemy z opisem ludzi z krwi
i kości. Wojciech Orłowski w biografii pisarza pozwala, jak sam przyznaje,
ponieść się wyobraźni i wysuwa – dość prawdopodobnie brzmiącą – tezę, że
para ta miała swój pierwowzór w relacji Lema z jego przyjacielem Janem
Błońskim[2].
Rzecz rozgrywa się w świecie, w którym sztuczna inteligencja opanowała
Wszechświat, a człowiek, zwany „bladawcem”, pojawia się incydentalnie i zasadniczo
należy do sfery mitów i legend, stąd można wyciągnąć wniosek, że akcja utworu
rozgrywa się w odległej przyszłości. Tym, co wyróżnia „Cyberiadę” od innych propozycji science fiction jest takie
zaprezentowanie świata przedstawionego, że czytelnik zapomina, iż bohaterami są
roboty, a nie ludzie. Dużą rolę odgrywa w tym język, stylizowany na baśń,
klechdę, pełen archaizmów, ale też inwencja autora, przejawiająca się w
kreowaniu nowych leksemów na opisanie świata przedstawionego. Nie brakuje w tym
cyklu również terminów naukowych i opisów technologii przyszłości. Właśnie takie
stopienie pozornie nieprzystających do siebie elementów językowych i
gatunkowych wyróżnia utwór na tle literatury science fiction. Jerzy Jarzębski
pisze:
„Cyberiada”
to książka, którą Lem lubi – i uważa za swój prywatny wkład w poetykę
literatury science fiction. W samej rzeczy nikt bodaj przedtem nie skrzyżował w
taki sposób przyszłościowej fantastyki z baśnią i filozoficzną powiastką, nikt
też nie sporządził takiego stopu materii „naukowo-technicznej” z baśniowym
sztafażem przedstawionego świata[3].
To właśnie połączenie różnych sfer może
stanowić poważną przeszkodę przy przekładaniu tekstu na inne języki, jak
również już przetłumaczonemu dziełu może utrudniać funkcjonowanie i jego
recepcję w nowej kulturze, jeśli nowy tekst będzie nawet wierny oryginałowi,
ale sprzeczny z przyzwyczajeniami i wyczuciem literackim odbiorcy docelowego. Prawdopodobnie
dlatego, mając świadomość ogromu zadania stojącego przed nowo poznanym przez
Lema tłumaczem Michaelem Kandelem, pisarz aktywnie uczestniczył w powstawaniu
przekładu tego utworu na język angielski, regularnie wymieniając z Amerykaninem
korespondencję. Listy Lema, pisane między 1972 a 1987 rokiem, są fascynującą
lekturą, dającą czytelnikowi wgląd w warsztaty pisarza i tłumacza, a
według Jarzębskiego najciekawszą bodaj częścią korespondencji są te listy,
w których autor książek wyjaśnia tłumaczowi zawiłości neologizmów „Cyberiady”[4].
Pisarz miał świadomość, że zagadnienia poruszane w korespondencji są
istotne nie tylko dla tłumacza, ale dla każdego zainteresowanego przekładem,
ponieważ pisze: nasze Listy Zebrane okażą się może kiedyś encyklopedycznym
przyczynkiem do Teorii Tłumaczenia (LL, s. 84). Szczegółowo omawiane
są w nich nie tylko wspomniane neologizmy, ale styl opowiadań, poszukiwania
wzorów w poetyce języka docelowego i utworów literackich, z którymi
angielski tekst „Cyberiady”
mógłby wejść w intertekstualny dialog. Poprzez wymianę myśli między autorem
oryginału, a tłumaczem – budowany jest szeroki metakontekst dla przekładanego
utworu. Wzajemne zrozumienie i udane, choć Lem okazjonalnie podśmiewa się
z freudyzmu, próby wejścia w psychikę piszącego, stają się fundamentem, na
którym powstaje rekonstrukcja myśli autora w języku angielskim. Taka relacja
jest dość niecodzienna, choć nie jest wyjątkiem. Zawodowa i prywatna przyjaźń
między Normanem Davisem i tłumaczącą jego dzieła Elżbietą Tabakowską była
niezwykle pomocna w procesie przekładu jego prac. Z pola translacji
angielsko-polskiej znana jest też przyjaźń i korespondencja Ernesta
Hemingwaya i jego polskiego tłumacza Bronisława Zielińskiego, choć w tym
przypadku nie dochodziło do szczegółowego omawiania utworów pod kątem przekładu[5].
W pracy nad skomplikowanym kodem tekstu literackiego „Cyberiady” taka współpraca mogła mieć szczególne znaczenie.
Listy pisane były do Amerykanina w języku
polskim, choć gdzieniegdzie pisarz komunikuje swoje spostrzeżenia w języku
angielskim: czasem implementuje słowo angielskie, zwrot, czasem zdania, albo
nawet cały akapit. Lem przyznaje niejednokrotnie, że sam nauczył się tego
języka przy pomocy słowników i podręczników do gramatyki, bazując na znajomości
łaciny. Z korespondencji wiemy, że nieustannie rozwijał swe kompetencje
językowe, czytając literaturę, nie tylko piękną, w oryginale. Jak na samouka,
osiągnął bardzo wyskoki poziom operowania językiem, pozwalający mu na swobodne
przestudiowanie i ocenę propozycji przekładu Kandela. Jedyną słabością
wynikającą z uczenia się z książek, do której otwarcie się przyznaje, był brak
opanowania strony fonetycznej angielszczyzny: pisarz kojarzył formę graficzną
leksemów, ale nie ich brzmienie. Dlatego tam, gdzie istotne mogły być czynniki
prozodyczne, powstrzymywał się od zdecydowanych sądów, pozostawiając tłumaczowi
samodzielność w wyborze technik przekładowych i środków językowych.
W samym zamyśle powieści Jarzębski
dopatruje się funkcji metajęzykowych:
jeśli konstruktorska wszechmoc
Trurla i Klapacjusza nie jest wszechmocą tout court, to dlatego głównie, że oni
w swej twórczej pasji zatrzymują się właściwie w obrębie „świata-tekstu”:
kombinują elementy znanego kodu – językowego, fabularnego – produkując
niezwykłe i ekscentryczne zdarzenia, nie mogą zmienić świata – bo
wymagałoby to zapewne wyjścia poza język i utajoną w nim aksjologię,
światopogląd itd[6].
To
zdanie może się stać nie tylko metaforycznym ujęciem pracy pisarza, ale właśnie
tłumacza, dysponującego wieloma środkami, posiadającego autonomię do tworzenia
„ekscentrycznych zdarzeń”, ale też świadomego wielu ograniczeń i oczekiwań,
jakie stawia przed nim odbiorca i jakie musi uwzględnić, jeśli chce, żeby
jego tekst mógł funkcjonować jako autonomiczny utwór w nowym środowisku
językowo-kulturowym.
2. Wiersze Elektrybałta.
W tekście zatytułowanym „Wyprawa pierwsza A, czyli Elektrybałt Trurla”,
pojawiają się wiersze wyprodukowane przez maszynę stworzoną przez konstruktora.
Mamy tu do czynienia z budową szkatułkową, gdyż prawdziwy autor poezji, Lem,
ukrywa się za postacią autora wiersza w świecie przedstawionym, czyli robotem.
Podobnie ma się sytuacja tłumacza: powinien on z jednej strony pozostać lojalny
wobec relacji samego Lema z odbiorcą, która często bywa intertekstualnym
dialogiem, a z drugiej – wobec fabuły, w której początkowe próbki
poetyckie maszyny nie są uważane za wartościowe. Czytelnik docelowy musi odczuwać
tę dwoistość: czytając wiersze jako element opowieści nie może mieć dysonansu
poznawczego, czyli próbki nie mogą być za dobre – w potocznym rozumieniu
poezji, jednak skupiając się nad wersami samymi w sobie powinien mieć poczucie
prowadzonej z nim gry literackiej.
Ponieważ poezja była zupełnie nowym wyzwaniem
stojącym przed tłumaczem „Cyberiady”,
Lem poświęca jej nieco miejsca w korespondencji, choć nie tak wiele, jak można by
się spodziewać. Pisarz raczej ocenia gotowe już próbki, niż sugeruje Kandelowi
odpowiednie metody przekładu. Pozostawienie Amerykanina bez asysty może wydawać
się zaskakujące, ponieważ ten staje przed niełatwym zadaniem. Na problemy
związane z przekładem poezji Elektrybałta
i historii maszyny, która robiła wszystko na literę „n”[7]
zwracają uwagę tłumacz rumuński Mihai Mitu[8]
i tłumacz szwedzki Martin von Zweigbergk[9].
Lem również dostrzegał, przed jakim wyzwaniem stanął jego tłumacz: Zdaje
się, że Elektrybałt kosztował Pana sporo wysiłku (LL, s. 123).
Omawiane wiersze są wplecione w fabułę,
tworzone i deklamowane przez postać występującą w utworze. Jeden z wynalazców
konstruuje robota zwanego Elektrybałtem
(ang. Electronic Bard), który
ma stać się najznamienitszym poetą. Jednak początki jego twórczości są mizerne
i niemiłe dla ucha słuchaczy. Ponad fabularnym poziomem budzą u czytelnika
skojarzenia z literaturą purnonsensu, sparodiowaną dla uwypuklenia potknięć
literackich, bo autor wiersza w świecie przedstawionym opowiadania, czyli nowo
powstały robot, jest jak „tabula rasa”. Nie wykorzystuje świadomie zasobów
tejże, ani żadnej innej, poezji, nie zamierza budzić spontanicznego śmiechu u
swojego odbiorcy, jest po prostu wadliwy, a przynajmniej niedopracowany.
Dopiero na poziomie relacji autor/tłumacz opowieści z czytelnikiem zabawa słowna
oparta na wspomnianym nonsensie jest czytelna. W dalszej części pozycji
widoczna jest wyraźna ewolucja tworzonych wierszy: maszyna jest inteligentna i
uczy się na błędach, ulepsza składnię, słowotwórstwo i metaforykę swoich
propozycji. Ostatni z nich, mimo że nadal bawi czytelnika absurdalnością
zestawienia tematyki miłości z terminologią ścisłą, charakteryzuje się piękną
regularną formą. Motywy w nim zawarte wynikają z ogólnej charakterystyki świata
przedstawionego, w którym roboty są bohaterami opowieści będących mieszanką
baśniowości i technologii (a ich przygody są zazwyczaj zarezerwowane dla ludzi).
Nadmieńmy też, że zadaniem postawionym przed Elektrybałtem było połączenie tychże dziedzin. Lem miał
konkretne oczekiwania jedynie wobec przekładu tego właśnie wiersza. Zakomunikował
swoje życzenia w liście:
Oczywiście wszystkie wierszyki
w Cyberiadzie może Pan przekładać, jak Panu dusza zagra, ale
w Cybernetyku potrzebne jest złączenie erotyki i wyższej matematyki;
radzę zajrzeć do słownika wyrażeń matematycznych – ja bo zaglądałem
przed pisaniem (LL,
s. 112).
Przyglądając się owym „wierszykom” badacz
dostrzega, że Kandel skwapliwie skorzystał z ofiarowanej mu autonomii. Niemniej
jednak, poza dość oczywistym i zalecanym przez Lema przyjęciem strategii
zbliżającej tekst do czytelnika angielskiego, musiał on zdecydować się na
określone metody i wzorce dotyczące kreowania nowej poezji. Z całą pewnością
nie było jego zamiarem skorzystanie z leksemów ani systemów wersyfikacyjnych
użytych w oryginalnym tekście. Wierne tłumaczenie nie przysłużyłoby się „Cyberiadzie”. Można natomiast
zaryzykować hipotezę, że w wersji angielskiej omawianej pozycji ta ewolucja
poezji maszyny nawiązuje do ewolucji angielszczyzny i poezji angielskiej.
W tym artykule porównane zostaną wiersze
będące częścią świata przedstawionego „Cyberiady”
Lema: polskie oryginały i ich angielskie przekłady Michaela Kandela. Dodatkowo
zostanie podjęta próba wskazania potencjalnych źródeł inspiracji Amerykanina. Tłumaczenia
tekstów zostaną zestawione z przykładami poezji, która mogła (choć oczywiście
nie musiała, biorąc pod uwagę bogactwo literatury anglojęzycznej na przestrzeni
całej jej historii) stanowić inspirację, wzór. Wybrane wiersze mają
zilustrować, jaka forma czy poetyka mogła zostać skopiowana w tłumaczeniu „Cyberiady”. Dobór tych konkretnie
utworów jest intuicyjny i czysto eksplikacyjny, przytoczenie ich nie ma na celu
udowadniania faktycznych związków między nimi a pracą Kandela, a powinno
jedynie umożliwić czytelnikowi polskiemu łatwiejsze umiejscowienie tłumaczeń owych
parodii poetyckich na tle literatury anglojęzycznej. Z drugiej strony taka
próba wskazania, na czym mógł się wzorować Kandel, stanowi swoistą
rekonstrukcję tego, jak na przetłumaczone przez Amerykanina utwory może
reagować czytelnik docelowy. Podczas lektury przełożonych wierszy, u czytelnika
anglojęzycznego pojawiają się pewne skojarzenia z określonymi tekstami z jego
kręgu literacko-językowego i dlatego przedstawienie kilku poniższych propozycji
hipotetycznych hipotekstów, z którymi przetłumaczone wiersze mogą wchodzić w
pewne relacje intertekstualne, ilustruje, co potencjalnie może wyczytać w
tekście docelowym jego czytelnik. Zatem niezależnie od tego, czy Kandel
faktycznie tymi konkretnymi utworami się inspirował, ich przegląd może rzucić
nowe światło na odbiór przełożonych wierszy.
3.
Dominanta semantyczna.
Nie ma wierszy nieprzekładalnych, są tylko
leniwi tłumacze”. Nie pamiętam już, kto wymyślił ten aforyzm. Może ja sam?
– zastanawiał się Stanisław Barańczak[10].
Prezentowane w jego książce „Ocalone w
tłumaczeniu”[11] praktyczne rozwiązania różnorodnych
problemów związanych z przekładem dowodzą, że powyższy aforyzm zawiera ziarno
prawdy.
Decyzja o tym, co powinno przetrwać
podczas transferu, a co musi zostać utracone, jest kluczowa w wyborach tłumacza.
Stanisław Barańczak proponuje receptę na znalezienie „dominanty semantycznej”,
czyli takiej charakterystyki utworu, która świadczy o jego wyjątkowości,
wartości artystycznej i za którą kryje się jego przekaz. W „Małym, lecz maksymalistycznym manifeście
translatologicznym” przychyla się on do koncepcji, że tłumaczenie jest
aktem interpretacji i wskazuje na rozróżnienie terminów tłumaczyć, czyli wyjaśniać,
a przekładać, czyli transferować, zauważając, że za
tłumaczeniem idzie rozumienie i rozstrzyganie, a idealny przekład jest
w stanie funkcjonować w języku B i kulturze literackiej B tak samo jak w języku
i kulturze A[12]. Do
zrozumienia omawianego terminu konieczne jest odrzucenie podziału na formę i
treść, który powinien być zastąpiony przez ogólne pojęcie znaczenia
rozumianego jako pełnia semantycznego potencjału, zawierająca się zarówno
w bezpośrednio dostępnych w lekturze słowach i zdaniach, jak i w
poetyckiej organizacji wypowiedzi[13]. W procesie kreacji
literackiej wszystkie elementy z różnych poziomów tekstu mają znaczenie i
podlegają jednej zasadzie, z której wyłania się znaczenie dzieła. Ta zasada to
właśnie dominanta semantyczna, której odnalezienie powinno być celem
czytelnika, krytyka i tłumacza. Nie można jednak stworzyć jednej recepty na
dotarcie do niej. Niekiedy stoi za nią konkretne przesłanie, czasem obraz lub
atmosfera utworu. Nie sposób w procesie jej poszukiwania oddzielić formę od
treści. Nierzadko kryje się w wieloznaczności jednego leksemu. Każdy utwór jest
niepowtarzalny i tylko dzięki skrupulatnemu i wieloaspektowemu podejściu
do niego mamy szanse na zbliżenie się do odkrycia dominanty. Elementy wchodzące
w jej skład, czyli to, co ma największe znaczenie w uwypukleniu sieci sensów
zawartych w tekście, nieważne czy tradycyjnie przynależą do sfery treści czy
formy, powinny zostać przetransferowane do tekstu docelowego kosztem utraty
mniej istotnych składników wypowiedzi. Tym sposobem minimalizujemy nieuniknione
straty. Opisana strategia wymaga pokory wobec utworu i rozpoznania
metakontekstu, w którym powstawał, z jednej strony, ale wyobraźni,
kreatywności i empatii z drugiej. Ponieważ kompletna interpretacja leży jedynie
w sferze ideału, decyzja translatora jest w praktyce w dużym stopniu arbitralna
i autonomiczna, a jej rezultatem będą kolejne samodzielne wybory dotyczące
środków ekspresji w języku docelowym, dzięki którym, zdaniem tłumacza, owa
dominanta wybrzmi w ostatecznym kształcie nowego tekstu.
Do tłumacza zatem należy dokładne poznanie
utworu i przyjęcie jego zdaniem najwłaściwszej interpretacji, będącej wypadkową
jego wiedzy i umiejętności odszukiwania wykładni tekstu. Następnie zgodnie z
nią należy podjąć zabiegi mające na celu zachowanie w innym języku tego, co
najważniejsze w przekładanym utworze. Nie ma jednej ścieżki, bo, jak stwierdził
Jakobson, według którego poezja jest nieprzekładalna, tłumaczenie wiersza to
twórcza transpozycja (creative
transposition)[14],
więc każdy tłumacz może twórczo odnieść się do danego utworu, a te podejścia
mogą zasadniczo różnić się od siebie. W takim ujęciu zdecydowanie sam tłumacz,
jako wnikliwy czytelnik oryginału (a takim powinien on być), jest w stanie
dokonać selekcji i odrzucenia ścieżek nieodpowiednich, by wreszcie podjąć
decyzję, co do wyboru tej najlepszej.
4.
Pierwsze próby literackie maszyny.
W przypadku początkowych wierszy
Elekrtybałta trudno oczekiwać od tłumacza dążenia do „wierności przekazu”,
szczególnie, że interpretacja tych utworów jest wpisana w fabułę: to
brzydkie próby, które u słuchających maszyny bohaterów nie wywołują żadnych
pozytywnych skojarzeń, a u czytelnika książki budzą na początku konfuzję,
szczególnie pierwszy z nich: Chrzęskrzyboczek
pacionkociewiczarokrzysztofoniczny (CP, s. 53). Interesujący nas „wiersz”
to dwa długie neologizmy: rzeczownik i przymiotnik, niewiele mające z tradycyjnego
wiersza, zaś w sferze fonetycznej pełne szeleszczących dźwięków, potocznie kojarzonych
jako wyróżniające polszczyznę. Przypominają łamańce językowe typu: w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w
trzcinie, oraz słowo powszechnie przytaczane jako najdłuższy polski wyraz: konstantynopolitańczykowianeczka. W
chaotycznej zbitce dźwięków można wyróżnić podstawy słowotwórcze stworzonych neologizmów
kojarzące się z biologią: chrząszcz, skrzydło, boczek, kot, ale też z
fizyką: termin obcego pochodzenia: foniczny,
a jeden element można zidentyfikować jako imię męskie Krzysztof. Całość budzi jednak śmiech czytelnika (po otrząśnięciu
się z początkowego zaskoczenia), szczególnie poprzez kontrast z powagą Trurla,
załamanego niepowodzeniem eksperymentu. Badacz przekładu może zadać pytanie czy
udałoby się stworzyć neologizmy przy pomocy bliskich angielskich ekwiwalentów? Można
zacząć od czegoś na kształt: crunchreechsidey.
Osiągnięcie efektu komicznego, który jest prymarną funkcją tego fragmentu, nie
wymaga jednak takich czasochłonnych i ryzykownych zabiegów, ponieważ takie
wierne przekłady mogą się nie przyjąć na nowym gruncie. Kandel, proponując: Phlogisticosh. Rhomothriglyph. Floof (CA,
s. 47), mimo wszystko miał na uwadze korespondencję angielskiego tekstu z
polskim i najwyraźniej dostrzegł powiązania niektórych członów polskich
neologizmów z nauką, ponieważ w jego wersji pojawiają się dwa neologizmy mające
w podstawie słowotwórczej terminologię o łacińskim pochodzeniu. Dla
pewniejszego rozbawienia czytelnika dokłada on wyraz trzeci, kontrastujący
rejestrem z poprzednimi, który przypomina głos wydawany przez psa (woof to odpowiednik polskiego hau). Całość jednak trudno, podobnie jak
w przypadku polskiego oryginału, nazwać poezją w potocznym rozumieniu tego
terminu, choć niektórzy zaryzykowaliby pewnie porównanie do eksperymentu
poetyckiego z początku dwudziestego wieku.
Choć powyższy passus może prowokować do
coraz to nowych skojarzeń, dla badania przekładu bardziej wartościowe będzie
przyjrzenie się kolejnej próbce poezji Elektrybałta,
która daje pretekst do o wiele bardziej złożonych rozważań:
Apentuła niewdziosek, te będy gruwaśne
W koć turmiela weprząchnie, kostrą
bajtę spoczy,
Oproszędły znimęci, wyświrle
uwzroczy,
A korśliwe porsacze dogremnie
wyczkaśnie! (CP,
s. 54)
W powyższych nonsensownych wersach
dostrzegamy pewną logikę: Neologizmy autorskie wydają się pozostawać we
właściwych związkach frazeologicznych, np. będy
gruwaśne wyglądają jak rzeczownik w liczbie mnogiej i pozostający z nim w
związku rządu przymiotnik. Z drugiej strony, ten rzeczownik jest derywowany w
innowacyjny sposób niezgodny z normą językową – z czasownika być w czasie przeszłym. Można założyć,
że receptą na tę strofę było całkowicie przypadkowe zebranie słów,
zmodyfikowanie ich przy pomocy dostępnych, choć w tych przypadkach
nieprawidłowo zastosowanych, reguł słowotwórczych, ułożenie nowych leksemów we
frazy, zgodnie z prawidłami składni polskiej. Funkcją fragmentu jest niewątpliwie
rozśmieszenie czytelnika. Komizm sytuacyjny wynika z fabuły, choć nie można tej
strofie odmówić waloru estetycznego: po pierwsze wyczuwa się w tym fragmencie
lekką archaizację języka, po drugie – mimo nagromadzenia syczących głosek
charakterystycznych dla polszczyzny, daje się zauważyć efekt eufoniczny i
onomatopeiczny. Słychać w tym fragmencie odgłosy łąki w samo południe:
brzęczenie spółgłosek współgra ze skojarzeniem turmiela z trzmielem, wyświrle
– kojarzy się ze świergotem ptaków, a korśliwe
– z kąśliwym komarem. Zdając sobie sprawę, jak subiektywna jest ostania uwaga,
zaryzykuję jeszcze jedną, która będzie przydatna w dalszych rozważaniach:
podobne impresje foniczne, może budzić pierwsze zdanie w języku polskim: Daj,
ać ja pobruszę, a ty poczywaj[15].
Wiersze te można potraktować jako pastisz.
Jest to uzasadnione specyficzną rolą, jaką odgrywają w analizowanych utworach.
Pastisz to odmiana stylizacji, a ta z kolei jest celowym zabiegiem artystycznym,
w którym do wypowiedzi reprezentującej pewien styl wprowadzamy elementy stylu
innego. Współcześnie pastisz jest wiązany z intertekstualnością, która: może
obejmować również kategorie gatunkowe takie jak parodia, pastisz, poemat
heroikomiczny, które nazywano dawniej stylizacją. Współcześni teoretycy
skłaniają się do traktowania stylizacji jako szczególnego rodzaju
intertekstualności[16].
W omawianym poniżej przypadku stylizacja
jest dwupoziomowa. Po pierwsze, utwór poetycki został wpleciony we fragment
dialogu w prozie, czyli mamy do czynienia z sytuacją, kiedy jeden z
bohaterów powieści recytuje swój wiersz, a nie poezją per se. Po drugie,
zdradzając powiązania z literaturą purnonsensu, wiersze są jednak, jak zostało
wyżej powiedziane, jej pastiszem. W Polsce ten typ literatury jest stosunkowo
nowy, a za jego ojczyznę zwykło się przyjmować Anglię. Za jej ojca uważany jest
Edward Lear, piszący w wieku XIX, choć utwory literackie charakteryzujące
się budzeniem niepohamowanej radości powstawały tam już od czasów średniowiecza[17].
To, co odróżnia literaturę purnonsensu od innych utworów komicznych, to właśnie
wspomniane wywoływanie bezinteresownego śmiechu. Dzieje się tak poprzez
wykreowanie komicznych, karykaturalnych postaci, zaskakujące zestawienia
elementów, ale dużo zależy od języka: kalambury, neologizmy, gry słowne (tzw. puns) mają rozśmieszyć czytelnika do łez[18].
W przypadku „Cyberiady” nie
można jednak bohatera, czyli w świecie wykreowanym autora owych wierszy uznać
za świadomego twórcę wykorzystującego takowe elementy do wywołania określonych
reakcji u wewnątrztekstowego odbiorcy. Robot po prostu partaczy rzemiosło, a
słuchający jego wierszy bohaterowie nie odczuwają żadnej stylizacji. Wzorując
się na stylu tak zwanego „absurd poem”, autor utworu świadomie konstruuje
teksty budzące zastrzeżenia, co do ich estetyki.
Stanisław Barańczak w swojej pracy
translatorskiej dostrzegał przed jak specyficznym zadaniem staje tłumacz
parodii, co zebrał w swoisty manifest:
W wypadku każdej parodii świętym
przykazaniem humorysty jest jedna zwłaszcza zasada: parodia będzie śmieszyć
tylko wtedy, jeśli jej wzorzec jest w tekście dostatecznie wyraźnie przywołany
i dostatecznie wyraźnie rozpoznawalny. Co za tym idzie, tłumacząc Belloca
[należy zadbać] aby swoją fabułą utwór rzeczywiście przypominał dydaktyczną
wiktoriańską przypowieść (której równoległe polskie wcielenie mogą
reprezentować np. wiersze Stanisława Jachowicza, w naszej tradycji będące też
doskonałym materiałem dla licznych parodii)[19].
Powyższy
cytat podkreśla nie tylko, jak ważne jest zachowanie związku między parodią i jej
wzorcem. Wskazuje też, że tłumacz powinien odszukać w kulturze docelowej wzór
literacki korespondujący z parodiowanym w oryginale, żeby taki związek był
czytelny dla odbiorcy[20].
Byłoby może nadużyciem przyrównanie – w
procesie poszukiwania wzorów, które zostały sparodiowane – kolejnych propozycji
robota-poety do twórczości Mirona Białoszewskiego, ale refleksje Barańczaka
dotyczące przekładania tegoż poety wydają się pasować do analizowanej tu
sytuacji:
Mogłoby się wydawać, że tłumaczenie
na język obcy poezji tak głęboko wrośniętej w podglebie języka polskiego
jest trudem najzupełniej bezpłodnym i bezsensownym. […] trudno jednak sobie
wyobrazić, aby komukolwiek kiedykolwiek udało się zadowalająco przełożyć na
jakikolwiek język obcy niektóre „lingwistyczne” wiersze[21].
Edward Balcerzan podkreśla, że pośród
różnych typów podejścia do tłumaczeń literackich wyłania się złożoność
rekonstrukcji strukturalnej, która dokonuje się nie tylko na poziomie nowego,
często całkowicie odmiennego języka, ale też z wykorzystaniem znaków innej
tradycji literackiej. Należy zatem wziąć pod uwagę niejednakowe odmiany
wiersza, stylistyki, czy nawet preferowane gatunki literackie. I do poetyki
reprezentowanej w języku docelowym właśnie należałoby się odwoływać w
literackiej teorii przekładu[22].
Wynika z tego, że tłumacze na etapie tworzenia metakontekstów dla przekładu,
zwłaszcza metakontekstu dotyczącego tekstu docelowego, powinni przeanalizować,
czy w literaturze języka, na który dokonują tłumaczenia, nie znajdą utworów
mogących być pewnego rodzaju wzorem dla planowanego przekładu.
Przedstawione powyżej wersy Elektrybałta, choć konkretyzacja jest
w nich niemożliwa, zgodnie z założeniem autora, przytłaczają czytelnika
polskością brzmienia i to właśnie strona fonetyczna oraz pojawiające się cienie
sensów, podyktowane formą gramatyczną, dominują nad obrazowością. Niemniej
jednak, wiersz nie jest jej całkiem pozbawiony. Gra quasi-znaczeń i dźwięków
mogłaby odbiorcę pozbawionego kontekstu fabularnego, to jest czytelnika
analizującego niniejszą propozycję wyjętą z prozatorskiej ramy, w której
poznajemy domniemaną wadliwość tej poezji, zmylić. Zaprezentowany jako
niezależny utwór, fragment ten może zachęcić do próby dogłębnej analizy i
interpretacji, a w rezultacie sprowokować tłumacza do podjęcia wyzwania
rzuconego przez Barańczaka przy okazji omawiania Białoszewskiego i do rozważenia
przetransferowania wiersza na grunt języka obcego.
Tłumacz będący jednak
czytelnikiem niepozbawionym wspomnianego kontekstu, zdawać sobie musi sprawę,
że próba uchwycenia i oddania w tekście docelowym potencjalnych dwu- i
wieloznaczności powyższych wersów nie jest z punktu widzenia ekwiwalentności
funkcjonalnej podejściem pożądanym. Z pewnością takie starania znalazłyby
swoich admiratorów, ale nie należy ich raczej szukać pośród docelowych
odbiorców opowieści o robotach, a raczej wśród amatorów przekładów trudnych
utworów. Na potrzeby przybliżenia całości książki czytelnikowi anglojęzycznemu,
wraz z uwypukleniem efektu komicznego wierszyka, wystarczyło zaproponować
strofę niezgrabną, napisaną dziwacznym i niezrozumiałym językiem noszącym
jedynie ślady struktury języka docelowego, bez szczególnego wnikania w
znaczenia ukrytych w neologizmach formantów, jak uczynił to Kandel:
Pev’t o’ tay merlong gumin gots,
Untie yun furly pazzen ye,
Confre an’ ayzor, ayzor ots,
Bither de furloss bochre blee! (CA, s. 47)
Czterowiersz zmusza czytelnika do
zatrzymania się nad jego formą i prawdopodobnie wprawi go w konfuzję, zachęcając
do poszukiwania „podparcia” swojej lektury we wcześniejszych doświadczeniach
czytelniczych. Jedną z pierwszych intuicyjnie powziętych przez badacza
przekładu konkluzji może być stwierdzenie, że Kandel stylizuje tekst na język
dawny[23].
Takie wrażenie badacza może być jednak wywołane wcześniej wspomnianym
skojarzeniem wiersza z tekstu źródłowego z najstarszym polskim zdaniem. Czytelnik
angielski nie musi mieć takich asocjacji, dlatego jeśli zechce zagłębiać się w
wiersz, może zająć się analizą leksemów. W powyższych czterech wersach mamy,
jak możemy domniemywać: ślady nienaruszonych słów angielskich: long,
gum, untie, fur, loss, kilka
neologizmów,
które wydają się być efektem przemieszania dwóch słów: furly [od: curly –
kręcony, fur – futro], słowa które
można odczytać jako czasownik w błędnym kontekście gramatycznym: forma przeszła
czasownika: got nie łączy się z
końcówką -s[24]
oraz szerokie pole do interpretacji pozostałych składników. Jeszcze inne
skojarzenia semantyczne możemy mieć przy wypowiedzeniu wiersza na głos, jak
choćby interpretując gots jako guts [czelność] czy yun jako yon [tamże].
Widać też wyraźnie, że Kandel zaproponował coś na kształt wiersza rymowanego,
choć układ zastosowanych rymów jest inny niż w oryginale: w miejsce: abba,
mamy: abab. Rymy wydają się być istotne, gdyż to dzięki nim czytelnik w ogóle
zauważa, że ma do czynienia z wierszem. Można by wnikliwiej przyjrzeć się tym
wersom od strony podobieństwa fonetycznego lub semantycznego, jednakże trudno i
raczej nie warto doszukiwać się zbyt wielu ekwiwalentów pomiędzy oryginalnymi i
przekładanymi wersami.
Pozostaje jednak aspekt, który powinien
zostać zachowany, aby jakakolwiek korespondencja oryginału i tłumaczenia miała
miejsce. Takim oczekiwanym łącznikiem zdaje się być komizm wynikający z połączenia
absurdalności i pewnej nieporadności wersów z wielkimi oczekiwaniami twórcy
maszyny. Jest on obecny w tekście polskim. Czy znajdziemy go w tekście
angielskim pozostaje w pewnym stopniu otwartą kwestią, która dotyczy czytelnika
docelowego. Bowiem badaczowi, szczególnie mającemu do czynienia z utworem nie
napisanym w jego ojczystym języku, jednoznacznie wyrokować o czymś tak mało
uchwytnym, jak komizm. Efekt ten może jednak być, jak wyżej wskazano, wyeksponowany
na poziomie dialogu autora tekstu z czytelnikiem poprzez aluzje do istniejących
dzieł lub zabiegów poetyckich popularnych w literaturze języka docelowego. Taka
gra z czytelnikiem rozpoznającym ślady swoich lektur w wersach, które w fabule
jedynie przyprawiają twórcę maszyny o bezsilną złość, niewątpliwie wzmacnia
komizm. Wnikliwe przyjrzenie się wierszowi Kandela podsuwa kilka możliwych
tropów, choć ich rola w powstawaniu przekładu jest nie do udowodnienia. Nawet
werdykt samego tłumacza nie musi być wiążący, biorąc pod uwagę, że ślady
naszych lektur często nieświadomie kształtują nasze późniejsze wypowiedzi[25].
Śmiałym pomysłem wydaje się teza, że
Kandel usiłował sparodiować „Beowulfa”.
To liczący około 1000 lat staroangielski poemat epicki, który powinien być
znany każdemu przeciętnie wykształconemu anglojęzycznemu odbiorcy ze szkoły i
dlatego odwołanie się do niego jest prawdopodobne. Pobieżne spojrzenie na
losowo wybrany fragment poematu, w którym jedynie proste staroangielskie słowa,
jak was [był], men [mężczyźni] są prawdopodobnie możliwe do zidentyfikowania,
budzi pokusę sformułowania podejrzenia o stylizację na tę właśnie literaturę:
ac se æglæca
ehtende wæs,
deorc
deaþscua, duguþe ond geogoþe,
seomade ond
syrede; sinnihte heold
mistige
moras; men ne cunnon,
hwyder
helrunan hwyrftum scriþað.
Swa fela
fyrena feond mancynnes,
atol angengea,
oft gefremede,
herdra hynða;
Heorot eardode,
sincfage
sel sweartum nihtum;
no he þone
gifstol gretan moste,
maþðum for
Metode, ne his myne wisse[26].
Mając
świadomość, że powyższa hipoteza może się wydać dość odważna, przyjrzyjmy się
wspólnym cechom staroangielskiego poematu i wierszyka Kandela: „Beowulf” ma regularną formę, wers ze
średniówką, aliteracje. W strofie Amerykanina także można się dopatrzyć w ostatnim
wersie, a już szczególnie czytając na głos, specyficznej melodyki: Bither de furloss // bochre blee. Widzimy też w tym
fragmencie aliteracje dwóch ostatnich wyrazów, bardzo przypominającą te z „Beowulfa”.
Należy również zauważyć, że tworzenie absurdalnych
strof o funkcji komicznej, osiąganej poprzez archaiczne lub pseudo-archaiczne
brzmienie ma swoją tradycję w literaturze angielskiej. Lewis Caroll
stworzył pozory staroangielszczyzny w „Ye
Carpette Knyghte”, purnonsensowej opowieści o rycerzu. Efekt postarzania
języka i zaciemniania sensu osiągnięto tu dzięki nietypowej ortografii
współczesnych i przestarzałych wyrazów angielskich, a wiersz jest bardziej
zrozumiały (choć nadal nie całkiem sensowny) przy głośnym czytaniu. Jego
dziwaczny zapis mógł być wynikiem chęci stylizacji na dawną pieśń, a sposób
potraktowania języka angielskiego mógł zainspirować Kandela do stworzenia wyżej
przedstawionego tłumaczenia:
I have a
horse –
a ryghte good horse –
Ne doe Y
envye those
Who scoure
ye playne yn headye course
Tyll
soddayne on theyre nose
They lyghte
wyth unexpected force
Yt ys – a horse of clothes.
I have a
saddel –
“Say’st thou soe?
Wyth
styrruppes, Knyghte, to boote?”
I sayde not
that –
I answere “Noe” –
Yt lacketh
such, I woote:
Yt ys a mutton-saddel,
loe!
Parte of ye
fleecye brute.
I have a
bytte –
a ryghte good bytte –
As shall
bee seene yn tyme.
Ye jawe of
horse yt wyll not fytte;
Yts use ys
more sublyme.
Fayre Syr,
how deemest thou of yt?
Yt ys –
thys bytte of rhyme[27].
Inspirację do manipulowania tekstem mógł
też Kandelowi dać H. L. Chace, który wybrał inną drogę prowadzącą do
zniekształcenia wyrazów, efektem czego jest też pozorna stylizacja na język
dawny. W swojej przeróbce opowieści o Czerwonym
Kapturku z około 1940 roku, zastąpił on słowa znanej baśni wyrazami o
podobnym brzmieniu:
Wants
pawn term, dare worsted ladle gull hoe lift wetter murder inner ladle cordage,
honor itch offer lodge dock florist. Disk ladle gull orphan worry ladle cluck
wetter putty ladle rat hut, an fur disk raisin pimple colder Ladle Rat Rotten
Hut […][28].
Zamiast
słów once upon a time [pewnego razu],
proponuje on wants pawn term [chce
pionek termin] i dalej postępuje według przedstawionego powyżej przepisu. Efekt
jest niezaprzeczalnie komiczny, szczególnie, gdy przy głośnym czytaniu odbiorca
zaczyna rozumieć historię. Choć opowieści tej przypisuje się genezę edukacyjną,
nie czysto rozrywkową, utwór ten wpisuje się w tradycję purnonsensowej
literatury anglojęzycznej i też mógł w pewnym stopniu być katalizatorem
takiej a nie innej formy analizowanej propozycji Kandela. Ponadto Chace był
Amerykaninem, więc można założyć, że Kandel poszukując w kręgach literatury
amerykańskiej, znanej jego odbiorcom, posłużył się właśnie tym wzorem. W
świetle powyższych rozważań zasadne staje się dopuszczenie świadomej stylizacji
parodiującej staroangielski poemat, jako potencjalnej motywacji amerykańskiego
tłumacza, ponieważ taka tradycja jest dostrzegalna w anglojęzycznej
literaturze. Choć wydaje się, że ten wierszyk nie jest jednak dziełem
przypadku: mamy rymy, aliteracje, powtórzenia, część wyrazów przypomina
staroangielskie, jak choćby confre z
końcówką -fre, co świadczy o
staraniach tłumacza, musimy pamiętać, że w pracy nad tą partią utworu miał on
usankcjonowaną listem Lema olbrzymią autonomię. Dlatego nie wolno całkiem
odrzucać tezy, że bez większego zgłębiania metakontekstu napisał cztery zabawne
i absurdalne wersy, a nasze kojarzenie ich z ewentualnymi literackimi
pierwowzorami jest jedynie wypadkową nieuświadomionego echa lektur autora
przekładu i właśnie uświadomionymi skojarzeniami literackimi w umyśle odbiorcy.
5.
Ewolucja wierszy robota.
Kolejna propozycja Elektrybałta
z prozy Lema to coraz bardziej dopracowane pod względem składni i morfologii
wersy. Jeśli zaś chodzi o leksykę, wyraźnie widać, co zresztą znajduje
potwierdzenie w reakcji bohaterów tekstu, ewolucję maszyny, która w ostatnim
wersie zaprzestaje tworzenia neologizmów i zaczyna korzystać z zasobu
pospolitej leksyki polskiej. Jednak ta strofa nadal nie zyskuje aprobaty
konstruktorów-słuchaczy. Za to czytelnik prozy, w której owa twórczość poetycka
została umieszczona, prawdopodobnie na tym etapie lektury już przyzwyczajony do
konwencji, powinien przy czytaniu tego wiersza przynajmniej uśmiechnąć się
spontanicznie, a raczej nawet zaśmiać na głos:
Trzy, samołóż wywiorstne, grezacz tęci wzdyżmy,
Apelajda sękliwa borowajkę kuci.
Greni małopoleśny te przezławskie tryżmy,
Aż bamba się odmurczy i goła powróci (CP, s. 54).
Nie sposób nie zauważyć, że sprawne
przeczytanie na głos tej strofy jest prawdziwym wyzwaniem nawet dla Polaka[29].
Nagromadzenie trudnych dźwięków wzmaga efekt komiczny. Dla amerykańskiego
tłumacza strona fonetyczna tego fragmentu mogła wydawać się przerażająca, a
oddanie jej niezwykłości w języku angielskim, łagodniejszym dla aparatu mowy,
jeśli chodzi o spółgłoski, trudne bez określenia odpowiedniej strategii
przekładu. Spośród wielu możliwych dróg, przybliżających odbiorcy docelowemu
różne aspekty tego utworu, pójście ścieżką łamańców językowych (tongue twisters) jako wzoru, który można
sparodiować w tekście angielskim jest jednak jedną z alternatyw dla twórcy
przekładu. Barańczak, opisując pracę nad utworem mającym podobne funkcje,
podkreśla inny aspekt, który jego zdaniem może okazać się najważniejszy dla
tłumacza przy międzykulturowym transferze przykładów tzw. absurd poetry:
Ten najsympatyczniejszy chyba
wiersz w całej twórczości Leara – jeśli nie w całej tradycji nonsensu, której
autor ten jest klasykiem i gwiazdą pierwszej wielkości – swój urok zawdzięcza
natchnionemu absurdowi [...]. Absurdu tego nic nie hamuje: przeciwnie,
techniczne utrudnienia […] okazują się raczej ostrogami […] przekład ma być co
najmniej tak samo śmieszny jak oryginał […] należy, mówiąc obrazowo, zamknąć
oczy i rzucić się głową naprzód w otchłań absurdu. […] Wierność autorowi i jego
dziełu mierzona jest tutaj tylko w jeden sposób: decybelami śmiechu czytelnika[30].
Na tym etapie rozważań tłumacz mógłby
postawić sobie pytanie, co na co dzień śmieszy jego czytelników, nawet, a może
szczególnie takich niekoniecznie znających historię literatury. Jakie utwory są
powszechnie znane wśród anglojęzycznych odbiorców i mogą jednocześnie
pchnąć ich do skoku w ową „otchłań absurdu”? Jakie wywołują dodatkowy komizm,
ponieważ trudno je wypowiedzieć na głos? Czyli, jaka stylizacja bądź
sparodiowanie czego w podjętym tłumaczeniu doprowadzi czytelnika do wybuchów
głośnego śmiechu? Poprzez skojarzenia z propozycjami kultury popularnej łatwo
jest rozbawić odbiorcę, czego dowodzą różnorakie kabarety, szybko zyskujące
status gwiazdy dzięki takim posunięciom. Wyznaczenie sobie takiego wzoru może
przyczynić się do pomyślnego przyjęcia tłumaczenia. Kandel mógł znać na
przykład purnonsensowy wiersz, wykorzystujący homonimię słów, „The Faulty Bagnose” Lennona z tomu
wydanego w 1965 roku:
Softly,
softly, treads the Mungle
Thinner
thorn behaviour street.
Whorg
canteell whorth bee asbin?
Cam we so
all complete,
With all
our faulty bagnose?
The Mungle
pilgriffs far awoy
Religeorge
too thee worled.
Sam fells
on the waysock-side
And
somforbe on a gurled,
With all
her faulty bagnose! […]
Give us
thisbe our daily tit
Good Mungle
on yer travelled
A goat of
many coloureds
Wiberneth
all beneath unravelled
And not so
MUCH OF YER FAULTY BAGNOSE![31]
Wiele elementów łączy utwór Lennona z
wierszykiem Lema: oba składają się ze zmodyfikowanych lub nieprawidłowo użytych
słów, które przy wykorzystaniu składni języka, w jakim są napisane „udają”, że
opowiadają jakąś logiczną historię. Co ciekawe, ostatni wers każdej zwrotki
Brytyjczyka, podobnie jak zakończenie strofy Polaka, jest sensownym zdaniem,
nie licząc powtarzającego się neologizmu bagnose
[złożenie: bag – torba i nose – nos][32].
Wykreowanie wiersza, który zastąpi poezję Lema w tym fragmencie utworu może
opierać się na takich samych wytycznych, jak ten już istniejący w literaturze
obszaru anglojęzycznego: purnonsensowa zawartość i pozornie czytelna fraza
zamykająca – i nie będzie to szokiem dla czytelnika docelowego.
Pomocne jednak przy
przekładzie i poszukiwaniu wzorów do sparodiowania mogą również okazać się
słowa Orwella, który analizuje niezmiernie popularne rymowanki, nursery rhymes:
In many
languages, it is said, there is no nonsense poetry, and there is not a great
deal of it even in English. The bulk of it is in nursery rhymes and scraps of
folk poetry, some of which may not have been strictly nonsensical at the start,
but have become so because their original application has been forgotten[33].
Z powyższej wypowiedzi wynika, że jeżeli
chcemy poszukiwać inspiracji dla poezji nonsensu, powinniśmy zwrócić się do
zbioru poezji kojarzonej z odbiorcą dziecięcym, która jednak, jak zauważył Orwell,
ma często poważną, a nawet ponurą genezę. Co ciekawe, Lem również zwrócił uwagę
Kandela na tę literaturę. Choć nie podczas udzielania wskazówek dotyczących
tłumaczeń poezji, ale w kontekście „Cyberiady”
pisał:
Jest dziedzina wierszyków dla dzieci.
Mam na myśli nursery rhymes, które są w każdym kręgu językowym
zupełnie inne. Te mechaniczne, często nonsensowne rytmiczne iteracje,
z których się takie wierszyki składają, stanowią najwcześniejszą
impregnację naszych umysłów – w najwcześniejszym dzieciństwie. Lecz uwzględnić tego
przy przekładaniu niepodobna, ponieważ te dziedziny paradygmatyczne zupełnie
się nie pokrywają. (Polska i anglosaska np.) (LL, s. 135).
O tym, że pewna część
utworów z grupy wierszyków dla dzieci, nursery
rhymes, zaliczanych do nurtu absurdu, ma tak naprawdę racjonalną genezę
zakorzenioną w zapomnianych kontekstach historycznych, a ich logiczna
interpretacja w świetle owych faktów jest o wiele łatwiejsza, możemy się
przekonać nie tylko z wypowiedzi Orwella, ale z lektury prasy popularnej.
Artykuł „Daily Mail”[34]
przypomina wiele słynnych przykładów, próbując na nowo odkryć ich domniemane
znaczenia. Możemy się z niego dowiedzieć, że na przykład popularna rymowanka:
Half a pound of tuppenny rice,
Half a pound of treacle.
That's the way the money goes,
Pop goes the weasel
to opowieść o nędznym i monotonnym życiu
tkaczy pracujących w londyńskich fabrykach. Weasel
w tym kontekście to nie łasica, a termin określający element warsztatu
tkackiego. Niektóre słowa są zniekształcone, jak tupenny [zamiast two-penny,
dwupensowy]. Bez znajomości historycznego tła wersy są nielogiczne i
najprawdopodobniej przeciętny odbiorca czytając je po prostu docenia ich
rytmiczny charakter i nonsensowność. Nursery
rhymes wydają się być niezmiernie popularne. Pojawiają się na przykład w utworach
Lewisa Carolla w opowieści o Alicji, co dodatkowo podkreśla ich absurdalny
wydźwięk. Można zatem przypuszczać, że tłumacz wierszyków Lema, chcąc ułożyć w języku
angielskim zabawny utwór pełen niezrozumiałych słów bądź związków
frazeologicznych, będzie zmuszony sparodiować taki (choć oczywiście, mimo
pewnych podobieństw do docelowego tworu, na przykład anafory, niekoniecznie ten
ukazany powyżej) wierszyk, żeby bezpiecznie sprowokować swojego czytelnika do
spontanicznego wybuchu śmiechu i zapewnić rymowance pozytywne przyjęcie wśród
czytelników tekstu docelowego.
Propozycja
Kandela wygląda następująco:
Mockles! Fent on silpen tree,
Blockards three a-feening,
Mockles, what silps came to thee
In thy pantry dreaming? (CA,
s. 49).
W powyższym przykładzie tłumacz wykazuje
się autonomią w stosunku do możliwej do zrekonstruowania w angielszczyźnie semantyki
i formy oryginału. Oba teksty charakteryzuje układ rymów: abab, ale wersy
docelowe są krótsze, zastosowano inne stopy metryczne. W oryginale wersy są
regularne i liczą dwa trocheje, amfibrach i trzy trocheje, zaś w angielskim
nadal regularne, jednak pierwszy i trzeci składają się z dwóch trochejów i
anapestu, a parzyste z trzech trochejów. Zastosowanie archaicznych leksemów
odnoszących się do drugiej osoby liczby pojedynczej: thee, thy zdradza
stylizację na dawny języki, która w polskim tekście nie jest tak jednoznaczna.
Wierność Kandela wobec autora objawia się z kolei w dostrzegalnej już na
pierwszy rzut oka cesze obu wierszy, mianowicie, na zdecydowanej przewadze
leksemów znanych czytelnikowi w zakończeniu utworu, a we wcześniejszych
partiach – neologizmów. Nie jest to jednak w tym przypadku zasługą szczególnej
uważności tłumacza, bowiem to bohaterowie opowiadania zauważają, że ostatnie
słowa były do sensu (CP, s. 54), zatem niedopełnienie tego w tekście
docelowym powodowałoby dysonans poznawczy u czytelnika. Pochwalić
natomiast można Amerykanina, że, pozornie nie trzymając się tekstu polskiego w
przekładzie, oddał on (tak jak oryginał) hołd idei intertekstualności. Polski
wiersz budzi skojarzenia z pastiszem poezji Leśmiana i Tuwima, zaś angielski
nawiązuje do literatury purnonsensu i tradycji nursery rhymes. O „autorskim” podejściu do tłumaczonych wersów
świadczy również to, że Kandel wchodzi w grę z czytelnikiem, tworząc i
dwukrotnie stosując neologizm mockles
(od: mock – drwić, naśmiewać się),
jakby sugerując, że ten wierszyk kpi sam z siebie.
Innym przykładem
świadomej gry tłumacza z odbiorcą jest też zabawa leksemami: silpen oraz silps. Można je zinterpretować jako zmodyfikowany wyraz slip [poślizgnąć się, poślizg], jak w
zwrocie: slip of the tongue
[przejęzyczenie], co by oznaczało, że zarówno przy pomocy treści, jak i formy
użytych leksemów, Amerykanin sugeruje, że maszynie trudno się wysłowić, że
przekręca wyrazy. Płynie stąd konkluzja, że nawet pozbawiony podpowiedzi ze
strony autora tłumacz może na tyle wnikliwie przeanalizować tekst wyjściowy,
żeby odnaleźć w nim istotne i ważne do ocalenia elementy poza poziomem leksemów
i tak je wpleść w swoją propozycję, żeby uważny czytelnik tekstu angielskiego
miał przyjemność w ich odkrywaniu. Autonomiczne „dodatki” ze strony tłumacza w
takiej sytuacji tylko wzmacniają intencję odczytaną z tekstu źródłowego.
Kolejne wiersze tworzone przez Elektrybałta charakteryzuje coraz
więcej regularności i poprawności językowej. Poniższy jest przykładem bardzo
osobistego komunikatu: maszyna skonstruowana przez Trurla postanawia dopiec
drugiemu wynalazcy, który kpi ze zdolności robota. Należy też pamiętać, że obaj
konstruktorzy prowadzą odwieczne utarczki słowne:
Zawiść, pycha, egoizm do małości
zmusza.
Doświadczy tego, pragnąc iść z
Elektrybałtem
W zawody, pewien prostak. Ale
Klapaucjusza
Olbrzym ducha prześcignie, niby
żółwia autem (CP,
s. 55).
Powyższy czterowersowy żarcik, a może
przestroga, został przez bohatera opowieści nazwany epigramatem, choć ta
kategoria nie do końca przystaje do przykładu, bowiem utwór jest nieco dłuższy
niż typowy epigramat, a jego funkcją jest żartobliwa groźba, nie oddanie czci.
Kojarzyć się on raczej może czytelnikowi polskiemu z wierszykami mającymi
nauczyć dzieci dobrego wychowania, takimi jak:
Zwierzątkom dokuczać to bardzo zła
wada.
I piesek ma czucie, choć o tym nie
gada.
Kto z pieskiem się drażni, ciągnie
go za uszko,
To bardzo niedobre musi mieć
serduszko[35].
Ponieważ forma, jak powiedziano powyżej
nie ma wiele wspólnego z klasycznym epigramatem, nie można, szczególnie
pamiętając o danej Kandelowi przez Lema swobodzie twórczej, krytykować
Amerykanina, który jeszcze wydłuża wiersz w angielskiej wersji, pozostawiając z
tekstu źródłowego jedynie adresowane do Klapaucjusza docinki. Nie zachowało się
w wersji docelowej źródłowe porównanie do wyścigu żółwia z autem, które można
zinterpretować jako anachronizm w świecie rycerzy i królów, w zamian wiersz
bardziej nawiązuje do moralitetu, ponieważ zaczynają go personifikacje wad, o
czym może świadczyć wielka litera na początku przymiotników petty [małostkowy], small [mały]:
The Petty
and the Small;
Are
overcome with gall;
When
Genius, having faltered, fails to fall.
Klapaucius
too, I ween,
Will turn
the deepest green
To hear
such flawless verse from Trurl’s machine[36]
(CA, s. 50).
Również w tym przykładzie, choć wydaje się
być po prostu wolnym tłumaczeniem poezji z oryginalnego tekstu, można
podejrzewać, że Kandel, świadomie lub nieświadomie, nawiązywał do tradycji
literatury angielskiej, bowiem w zestawieniu z oryginalnym wierszem, propozycja
Amerykanina pod względem epickości przypomina niektóre z nursery rhymes albo limeryków, to znaczy można w niej dostrzec
wyraźny rys fabularny, jak na przykład w historii doktora Fostera, który wpadł
w głęboką kałużę:
Doctor
Foster
Went to
Gloucester
In a shower
of rain.
He stepped
in a puddle
Right up to
his middle
And never
went there again[37].
6. Aliteracja w twórczości
Elektrybałta.
Dotychczas przeanalizowane przykłady miały
jedną cechę wspólną: Lem nie narzucał Kandelowi w żaden sposób, jaki kształt
mają uzyskać przekłady jego wierszy w tekście docelowym. To, co wpłynęło na ich
ostateczną wersję wynikało jedynie z wnikliwej, jak można domniemywać, analizy
materiału źródłowego oraz uświadomionego bądź mimowolnego wpływu wcześniejszych
lektur o podobnej do pożądanej poetyce na tłumacza. W przypadku kolejnego
fragmentu poezji wskazówki dotyczące formy i treści wiersza są umieszczone w
samym utworze, bowiem stworzenie go było w fabule rezultatem wyzwania:
Niech ułoży
wiersz o cyberotyce! – rzekł nagle, rozjaśniony. – Żeby tam było najwyżej sześć
linijek, a w nich o miłości i o zdradzie, o muzyce, o Murzynach, o wyższych
sferach, o nieszczęściu, o kazirodztwie, do rymu i żeby wszystkie słowa były
tylko na literę C!! (CP, s. 56).
Wydaje
się dość prawdopodobne, że Lem miał najpierw zamysł wiersza, a potem dopiero
uporządkował wytyczne, według których maszyna miała go stworzyć w świecie
przedstawionym. Wskazuje na to między innymi związek między literą C a Murzynami,
którzy w potocznym ujęciu mają czarną
skórę. Podobnie zatem może postąpić tłumacz: najpierw napisać nowy wiersz, a
potem dostosować do niego instrukcje.
Utwór polski przedstawia się
następująco:
Cyprian
cyberotoman, cynik, ceniąc czule
Czarnej
córy cesarskiej cud ciemnego ciała,
Ciągle
cytrą czarował. Czerwieniała cała,
Cicha, co
dzień czekała, cierpiała, czuwała...
...Cyprian
ciotkę całuje, cisnąwszy czarnulę!! (CP, s. 56).
Czytelnik
natychmiast dostrzega dominujący środek stylistyczny, będący zresztą wynikiem
owego wyzwania poetyckiego: wszystkie wyrazy rozpoczynają się od litery c. Nie możemy mówić o prawdziwej
aliteracji w całym utworze, ponieważ kluczem doboru słów była litera, a nie
głoska. Jednak zabieg aliteracyjny jest obecny w dużej części wersów. Z dużą
dozą prawdopodobieństwa można oczekiwać, że Kandel uzna ten element za jeden z dominujących
i zechce go przenieść do tekstu angielskiego, szczególnie, że aliteracja jest
też od czasów Beowulfa popularnym
środkiem stylistycznym w poezji pisanej po angielsku, jak na przykład w wierszu
Thomasa Tussera, On Thriftiness[38]:
The thrifty
that teacheth the thriving to thrive
Teach
timely to traverse, the thing that thou ‘trive.,
Transferring
thy toiling, to timeliness taught,
This
teacheth thee temp’rance, to temper thy thought,
Take Trusty
(to trust to) that thinkest to thee,
That
trustily thriftiness trowleth to thee,
That temper
thy travell, to tarry the tide;
This
teacheth thy thriftiness, twenty times tryed,
Take
thankfull thy talent, thank thankfully those
That
thriftily teach thee thy time to transpose.
Troth twice
to thee teached, teach twenty times ten,
This trade
thou that takest, take thrift to thee then[39].
Patrząc na propozycję Kandela należy
przyjąć, że jest niezwykle prawdopodobne, iż, dokonawszy samodzielnego
odczytania dominanty semantycznej, najpierw skomponował zarys swojego wiersza,
a dopiero potem napisał całkowicie autonomiczny w stosunku do fragmentu
tekstu źródłowego przepis na ów poetycki urywek:
Have it
compose a poem – a poem about a haircut! But lofty, noble, tragic, timeless,
full of love, treachery, retribution, quiet heroism in the face of certain
doom! Six lines, cleverly rhymed, and every word beginning with the letter s!![40]
(CA, s. 50)
Wybór
litery s niektórzy mogliby uznać za
ułatwianie sobie zadania, ponieważ jest to najpopularniejsza litera
rozpoczynająca angielskie wyrazy[41],
jednak trudno mieć o to pretensje do tłumacza wobec ogromu trudności całego
wyzwania translatorskiego, które zostało zrealizowane.
Zgodnie z wkomponowaną w tekst
instrukcją, Kandel proponuje następujący wiersz, który cechują ciągi
aliteracyjne, przerywane podobnymi, lecz nie identycznymi dźwiękami ‘sh’, opowiadający
o Samsonie – jako substytut historii o Cyprianie:
Seduced,
shaggy Samson snored.
She
scissored short. Sorely shorn,
Soon
shackled slave, Samson sighed,
Silently
scheming,
Sightlessly
seeking
Some
savage, spectacular suicide (CA, s. 51).
Wydawać by się mogło, że decyzje podjęte
przez Kandela przy omawianym fragmencie „Cyberiady”
nie miały żadnego podłoża ideologicznego. Tłumacz po prostu mógł mieć pomysł na
wiersz, który doskonale wpisuje się w fabułę, ocala dominantę oryginału i jest
wierny tradycji docelowej kultury literackiej, choć jego zawartość odbiega od
wyjściowej treści. Jednak Piotr Blumczyński dopatruje się tu posunięć mających
uchronić Lema przed podejrzeniami o niewłaściwy światopogląd:
Jak widać i w tym przypadku dość
lekceważąca i niepochlebna wzmianka o Murzynach (i kazirodztwie!), dla
polskiego czytelnika zgoła niezauważalna bądź po prostu nieistotna, okazała się
zdaniem tłumacza niedopuszczalna dla odbiorcy amerykańskiego, wskutek czego
powstał po angielsku równoległy wobec oryginalnego poemat, tym razem poprawny
ideologicznie (choć niepozbawiony dla odmiany nawiązań religijnych)[42].
Zdaniem
Blumczyńskiego, Kandel cenzurował Lema w dobrej wierze:
Najwyraźniej w sytuacji tzw.
wyższej konieczności dopuszcza się w przekładzie użycie swoistej ideologicznej
siekiery – na ile jednak anglojęzyczny czytelnik poznaje wówczas „prawdziwego
Lema”? A może lepiej, że poznaje go w
wersji stonowanej, niż gdyby miał nie poznać wcale lub – co gorsza – uznać za
rasistę?[43]
Nie
można odmówić powyższym rozważaniom racji, jednak, przestudiowawszy szerszy
materiał dotyczący poezji w „Cyberiadzie”,
widzimy, że wiersze bez wątpliwych światopoglądowo urywków też uległy znaczącej
transformacji w wersji angielskiej. Można zatem dojść do wniosku, że daleko
idące modyfikacje poezji są wynikiem autonomii translatora, do której namawiał
go pisarz. Są również wypadkową dotychczasowych lektur tłumacza i praktycznej
strony kreacji: łatwiej mu było wymyślić wiersz i treść wyzwania poetyckiego od
podstaw, niż starać się stworzyć wiersz, którego bohaterem będzie blackman, a każdy wyraz zacznie się od
litery b, ponieważ wyrazów na b miał mniej do dyspozycji. Podjął
samodzielną decyzję, co do dominanty semantycznej, za którą, raczej słusznie,
uznał formę, a nie treść. Sam pisarz z kolei nie wnikał zbyt głęboko w
ingerencję Kandela w jego strofę, krótko konkludując: Ale chyba nie mylę się
w tym, że wierszyk na literę „S” jest zacny (LL, s. 124).
7.
Wiersz matematyczny.
Jak już wyżej wspominano, Lem
skoncentrował swoją uwagę na tłumaczeniu ostatniego wiersza w tym pojedynku
literackim. Wyzwanie, jakie przed Elektrybałtem
postawił Klapaucjusz w wersji
polskiej prezentuje się następująco: Niech będzie o miłości i śmierci, ale
wszystko to musi być wyrażone językiem wyższej matematyki, a zwłaszcza algebry
tensorów. Może być również wyższa topologia i analiza. A przy tym erotycznie
silne, nawet zuchwałe, i w sferach cybernetycznych (CP, s. 57).
Tym razem, jak można założyć, napisanie
wiersza niekoniecznie wyprzedzało napisanie instrukcji, która jest skąpa w
detale, ale niezwykle precyzyjna, jeśli chodzi o pochodzenie elementów, z
których należy skomponować utwór. Wszelkie dywagacje dotyczące tego zagadnienia
kończy lektura listu pisarza, w którym precyzyjnie opisuje on swój proces
twórczy:
Co do wiersza, który
maszyna ułożyła w Elektrybałtowej historii, rzecz jasna, przekład werbalny
byłby zarazem nonsensem i niemożliwością. Rzecz jedynie w uchwyceniu
proporcji pomiędzy matematyką i aluzją – bo ja wiem, jak ją nazwać? –
seksualna to ona po prostu nie jest, już prędzej
mitologiczno-płciowa… Szło mi, uważa Pan, o KONTRAPUNKT (jak zwykle),
o przeskoki z najwyższej OSCHŁOŚCI i abstrakcyjności
matematycznej ku aluzjom pierwiastka cielesnego (w sensie właśnie
erotycznym). Ale tylko aluzje to być powinny. Nie skryję w każdym
razie przed Panem, jakem się sam gotował do napisania onego wiersza.
Wziąłem, proszę Pana, słownik wyrażeń matematycznych i wynotowałem sobie
zwłaszcza takie słówka, które mieć mogą znaczenia zupełnie pozamatematyczne,
jeśli umieszczone w niematematycznym kontekście (ZREDUKOWAĆ –
do objęć na przykład). Jeśli pod kątem „pornograficznym” (!)
studiować taki słownik, można wyłowić coś zupełnie niespodziewanego… nie
wszystko to jest w tej robocie „gołym i bosym natchnieniem” (nb.
nie sprawdzałem, ale zdaje mi się, że Christoffel ma tylko jedno „l”
na końcu). Aha. Wiersz NIE POWINIEN być DOBRZE zrozumiały jako całość,
lecz tylko pobłyskiwać sensami, na prawie domysłów. Tak mi się widzi,
bo proszę pamiętać o tym, że to jednak MASZYNA pisze, a nie
jakiś tam człowiek
(LL, s. 77-78).
Wiersz, który znajdujemy w tekście
oryginalnym, faktycznie łączy matematykę i romans, z tej pierwszej
skupiając się na wymaganych elementach z algebry tensorów (np. przeciwobrazy) i topologii (np.
wspomniany w liście Christoffel)[44],
którymi są zarówno terminy, jak i nazwiska naukowców. Zgodnie z przewidywaniem
Lema, wiersz zrozumiały nie jest, laik nie może nawet określić, które nieznane
mu słowa przynależą do świata nauki, a które są autorskimi neologizmami, zaś
sens całości jedynie „przebłyskuje”:
Nieśmiały cybernetyk potężne ekstrema
Poznawał, kiedy grupy unimodularne
Cyberiady całkował w popołudnie parne,
Nie wiedząc, czy jest miłość, czy jeszcze jej nie ma.
Precz mi, precz, Laplasjany z wieczora do ranka,
I wersory wektorów z ranka do wieczora!
Bliżej, przeciwobrazy! Bliżej, bo już pora
Zredukować kochankę do objęć kochanka!
On drżenia wpółmetryczne, które jęk jednoczy,
Zmieni w grupy obrotów i sprzężenia zwrotne,
A takie kaskadowe, a takie zawrotne,
Że zwarciem zagrażają, idąc z oczu w oczy!
Ty, klaso transfinalna! Ty, silna wielkości!
Nieprzywiedlne continuum! Praukładzie biały!
Christoffela ze Stoksem oddam na wiek cały
Za pierwszą i ostatnią pochodną miłości.
Twych skalarnych przestrzeni wielolistne głębie
Ukaż uwikłanemu w Teoremat Ciała,
Cyberiado cyprysów, bimodalnie cała
W gradientach, rozmnożonych na loty gołębie!
O, nie dożył rozkoszy, kto tak bez siwizny
Ani w przestrzeni Weyla, ani Brouwera
Studium topologiczne uściskiem otwiera,
Badając Moebiusowi nie znane krzywizny!
O, wielopowłokowa uczuć komitanto,
Wiele trzeba cię cenić, ten się dowie tylko,
Kto takich parametrów przeczuwając fantom,
Ginie w nanosekundach, płonąc każdą chwilką!
Jak punkt, wchodzący w układ holonomiczności,
Pozbawiany współrzędnych zera asymptotą,
Tak w ostatniej projekcji, ostatnią pieszczotą
Żegnany – cybernetyk umiera z
miłości (CP, s. 57-58).
Utwór
jest rzeczywiście zbudowany na zasadzie kontrapunktu, napięć pomiędzy
naukowością a sensualnością. Charakteryzuje go retoryczność, dzięki
zastosowaniu apostrofy, jak np.: O,
wielopowłokowa uczuć komitanto, nawiązanie do literatury romantycznej
poprzez parafrazę wersu Mickiewicza: Wiele
trzeba cię cenić, ten się dowie tylko, tak rozpoznawalną przez polskiego
czytelnika, że nieodparcie komiczną, gra słowna zbudowana na zasadzie
paronimii: całkował zamiast
oczekiwanego w kontekście romansu: całował,
lub synonimii, gdy mowa o badaniu
krzywizn. Wiele słów przynależy do algebry
tensorów, czyli rozbudowanej nauki o wektorach, jak np.: wersory, praukład, komitanta,
nazwiska naukowców zajmujących się tą dziedziną: Christoffel, Stokes. Inne
przynależą do topologii, jak np.: grupy unimodularne, które wiążą się z całkowaniem, wspomnianym w następnym
wersie, przeciwobrazy, studium topologiczne, nazwiska Weyla i Brouwera. Pojawiają się inne terminy matematyczne: laplasjany i gradienty, czyli operatory różniczkowe oraz cała seria wyrazów,
które mogą funkcjonować jako terminy naukowe lub wyrazy pospolite, w takim
kontekście faktycznie kojarzone z erotyką, dając w ten sposób piszącemu i
czytającemu szansę na użycie wyobraźni: zredukować,
obroty, sprzężenia zwrotne, zwarcie.
Odbiorca jednak nie musi znać omawianych teorii naukowych, to prezent od Lema
dla wąskiej i wyspecjalizowanej grupy fanów. Nie oznacza to jednak, że wiersz jest
niezrozumiały. Za sprawą wprowadzenia, to znaczy instrukcji bohatera, o czym
wiersz ma być, przeciętnemu czytelnikowi sensy będą jawić się fragmentarycznie,
jak to opisał autor w liście, i znajdzie on przyjemność lektury, wyłapując
nieco frywolne gry językowe, jak ta o krzywiznach
w miejsce krągłości. Jest też w
stanie odbiorca prześledzić zarys fabularny poematu: w cybernetyku rosną żądze
w miarę poznawania obiektu swoich konkurów, aż osiągnąwszy punkt kulminacyjny –
bohater umiera.
Zadanie stojące przed Kandelem wydawało
się zatem proste, dzięki podwójnej instrukcji: tej zawartej w liście Lema i w
samym tekście opowieści. Wystarczyłoby odtworzyć w tekście angielskim w
dowolnym układzie wszystkie cechy opisane w akapicie wyżej. Jednak, czytając życzenie
Klapaucjusza w wersji Amerykanina, dostrzegamy, że przekład wypowiedzi nie jest
literalny, gdyż zmieniony został w niej charakter oczekiwanej poezji. Zamiast o
erotycznie silne, nawet zuchwałe,
konstruktor u Kandela prosi o wersy: lyrical,
pastoral [liryczne i pastoralne]. Być może autonomiczność kroków tłumacza
oznacza, że Kandel (jak sugerował Blumczyński) trochę cenzurował pisarza, tym
razem unikając wybujałej erotyczności. Cała reszta fragmentu wygląda w
tłumaczeniu podobnie jak oryginał:
Very well. Let’s
have a love poem, lyrical, pastoral, and expressed in the language of pure
mathematics. Tensor algebra mainly, with a little topology and higher calculus,
if need be. But with feeling, you understand, and in the cybernetic spirit
(CA, s. 52).
Wobec takiej modyfikacji tłumaczonego
tekstu można też podejrzewać, że Kandel najpierw skupił się na wykreowaniu
poematu według najistotniejszych wskazówek, a potem, widząc, że styl i
atmosfera jego wiersza odbiegają od oryginału, zdecydował się na wprowadzenie
zmian do powyższego urywka. Trudno się dziwić, że mając tak sprecyzowane
wytyczne nie próbował tworzyć wiernego tłumaczenia, bo wobec poziomu
abstrakcji, metafory i gry słownej w tekście, nie było to wykonalne. Jego
autonomia jest w pełni usprawiedliwiona. Lem zauważa manipulacje, ale
najwyraźniej mu to nie przeszkadza:
Przeprowadziłem ze słownikiem
studium nad Pana wierszem i myślę, że to dobry wiersz,
a ponadto, ciekawa rzecz, wyjawia różnicę naszych natur. Mój jest bardziej
agresywny, podstępny, złośliwy, a Pański – arkadyjski, pastoralny –
co zresztą widać już w Klapaucjuszowym „zamówieniu”,
bo u mnie Kl. domagał się erotyki „zuchwałej”, a u Pana
właśnie tylko subtelnej – zabawne!
(LL, s. 124).
Różnic pomiędzy tekstami jest więcej. Z
tych najbardziej widocznych należy wspomnieć, że narracja poematu w języku
polskim jest trzecioosobowa z elementami mowy pozornie zależnej, a w wersji
angielskiej – pierwszoosobowa, język w przekładzie jest wyraźniej stylizowany
na dawny, jakby szekspirowski, zaś zakończenie jest jakby bardziej
optymistyczne: to nie bohater na końcu umiera, ale Bernoulli, i to jego
zgon jest wspomniany tylko w trybie przypuszczającym:
Come, let us hasten to a higher plane
Where dyads tread
the fairy fields of Venn,
Their indices bedecked
from one to n
Commingled in an endless Markov chain!
Come, every frustum longs
to be a cone
And every vector dreams
of matrices.
Hark to the gentle gradient of
the breeze:
It whispers of a more ergodic zone.
In Riemann, Hilbert or
in Banach space
Let superscripts and subscripts go
their ways.
Our asymptotes no
longer out of phase,
We shall encounter, counting, face to face.
I'll grant thee random access to
my heart,
Thou’lt tell me all the constants of
thy love;
And so we two shall all love’s lemmas prove,
And in our bound partition never
part.
For what did Cauchy know,
or Christoffel,
Or Fourier,
or any Boole or Euler,
Wielding their compasses, their pens and rulers,
Of thy supernal sinusoidal spell?
Cancel me not – for what then shall remain?
Abscissas some mantissas,
modules, modes,
A root or two, a torus and
a node:
The inverse of my verse, a null domain.
Ellipse of bliss, converge, O lips divine!
The product of our scalars is
defined!
Cyberiad draws nigh, and the skew mind
Cuts capers like a happy haversine.
I see the eigenvalue in
thine eye,
I hear the tender tensor in
thy sigh.
Bernoulli would
have been content to die,
Had he but known such a2 cos 2 Ø[45]! (CA,
s. 52-53)
Mimo wspomnianych różnic, wiersz w świetle
ogólnych założeń jest wierny tekstowi Lema. Z quasi-sielankowego świata wyłania
się obraz ukochanej podmiotu lirycznego, który przemawia do niej, stylizując
swój wywód na „The Passionate Shepherd
to His Love” Marlowe’a, na sonety Szekspira[46],
lub poezję Johna Donne’a z jego bardziej frywolnego okresu, podobnie jak w
wersji oryginalnej wykorzystując z upodobaniem wezwanie do owej istoty.
Kolejnym chwytem wziętym z tekstu Polaka jest zastępowanie wyrazów oczekiwanych
przez odbiorcę w poemacie lirycznym terminami naukowymi o podobnym brzmieniu,
jak np.: zapożyczone z teorii tensorów dyads
w miejsce dryads [driady, w tekście
pojawiają się obok fairy – wróżki],
lub wzięty z nauki o systemach dynamicznych przymiotnik ergodic zamiast erotic
[erotyczny]. Niektóre słowa tłumacz przeniósł z polskiego tekstu na
zasadzie kalki: gradient, asymptotes, jednak umieścił je w innych
strofach. Wykorzystał również autorski koncept: zamiast aluzji do kobiecych
krągłości w postaci krzywizn,
Amerykanin w tej samej funkcji umieszcza w wierszu sinusoidal spell [czar sinusoidy]. Rodzi się z tego wniosek, że – paradoksalnie
– Kandel lojalnie wypełniał wskazówki Lema, kreując swój bardzo autonomiczny
tekst. Z całą pewnością dokonał on świadomego wyboru słownictwa matematycznego,
które spełnia trzy funkcje: po pierwsze – buduje gry słowne (według wyjaśnionej
wyżej zasady), po drugie – terminy odwołują się do tensorów i topologii, żeby
zadośćuczynić życzeniu Klapaucjusza, po trzecie – są substytutami potocznych
wyrażeń o zbliżonym znaczeniu i ich inkorporacja w tekst miłosny ma funkcję
komiczną, jak random access to my heart
[wolny dostęp do serca]. List Lema dowodzi,
że pisarz zasadniczo nie miał zastrzeżeń do wykorzystanych przez tłumacza
leksemów, gdyż jedyna jego uwaga to: „HAVERSINE” – tego słowa nie ma nawet
w moim wielkim kościuszkowskim słowniku: nie umiem też wyczuć, jaki efekt
dała u Pana staroświecczyzna – jej nalot – w leksykografii
i zwrotach (LL, s. 125).
Dla badawczego porządku, dokonajmy
przeglądu owych matematycznych wyrażeń i nazwisk[47].
Wspomniany przez pisarza haversine
pochodzi z trygonometrii[48].
Z dziedziny algebry tensorów trafiły
do wiersza na przykład: tensor, dyads, scalars, Christoffel. Z topologii: idea zamiany frustum [bryły ściętej] w cone [stożek], nazwisko Eulera, torus [figura o wyglądzie obwarzanka, powstała po obrocie koła
według osi znajdującej się poza nim]. Dziedzinie matematyki można też przypisać: Venn, indices, n, Markov
chain, vector, matrices, superscripts and subscripts,
constants, lemmas, partition, supernal, abscissas, mantissas, node, null, domain, scalars, skew, eigenvalue, converge, oraz nazwiska uczonych[49]. Obok tego, podobnie jak w oryginalnym
tekście, dostrzegamy wiele leksemów, które w środowisku neutralnym mają
niematematyczne konotacje, ale w kontekście arytmetycznym lub geometrycznym
stają się terminami naukowymi, jak np.: plane
[płaszczyzna], field [pole], count [liczyć], n [symbol liczby], inverse
[odwrotność], skew [krzywa].
Badacz powinien powściągnąć subiektywne
sądy, ale trudno nie wyrazić podziwu dla kunsztu translatorskiego Kandela
ujawnionego w tym wierszu. Dostrzegają go również czytelnicy: Michel
Kandel jest geniuszem. Żarty matematyczno-filozoficzne… poezja dla zamkniętego
kręgu odbiorców… poetycki żart matematyczny dla wybranych – przetłumaczony
płynnie na angielski[50].
Analizowanemu wierszowi w przekładzie angielskim są poświęcone całe artykuły,
jak na przykład „Lem, Love &
Tensor Algebra”[51].
Już opisane wyżej cechy poematu usprawiedliwiają pochwały, jednak Amerykanin
upodobał sobie jeszcze jedną figurę stylistyczną, dzięki której mógł
eksploatować kontrastujące elementy matematyczne i liryczne. Zestawia w pary
wyrazy z dwóch dziedzin przy pomocy aliteracji i paralelizmów: encounter counting; mantissas, modules, modes; cuts
capers; happy haversine; tender tensor; oraz paralelizmu
fonetycznego: eigenvalue in the eye. Co
więcej, pojawienie się driad w
tekście Kandela mogło być wynikiem skojarzenia przez niego imienia Cyberiada z ową istotą, co dostrzegł
dopiero tłumacz, bowiem w oryginale nie ma takiej asocjacji. Byłoby to może
kompensacją braku powiązań Cyberiady
z Herodiadą w innym miejscu tego cyklu. Najbardziej innowacyjne i godne
podziwu jest jednak zakończenie angielskiej wersji wiersza. Mowa w nim o Bernoullim, który by z radością umarł,
gdyby tylko poznał takie: a2 cos
2 Ø. Jest to dwuwiersz wprawiający w konfuzję wielu czytelników, nawet znawców
matematyki. Trudno jednoznacznie wyrokować, jaką zagadkę ukrył Kandel pod tymi
symbolami, ale jedna z wersji wydaje się dość spójna i prawdopodobna. Bernoulli
jest uznanym matematykiem, a poza wieloma teoriami jego nazwiskiem została
nazwana lemniskata Bernoulliego, czyli specyficzna krzywa, której równanie
wygląda następująco: r2 = 2a2 cos
2φ, zaś ona sama kształtem
przypomina symbol nieskończoności. Dla niepoznaki lub w celu dopasowania do
rytmiki wiersza, Kandel przyciął równanie, ale jeśli założymy, że to o nie
chodzi, możemy zaryzykować stwierdzenie, że podmiot liryczny rozpływa się nad nieskończonością
w oczach lub westchnieniu Cyberiady, ewentualnie nad jej kształtem
zbliżonym do klepsydry[52].
Choć daleko idące różnice pomiędzy
wierszem oryginalnym a jego tłumaczeniem dają się wyjaśnić różnicami
strukturalnymi języków w połączeniu z koniecznością wypełnienia wytycznych
podyktowanych przez postać, oraz wyborem innego wzoru literackiego, którego
parodia najlepiej przekona do siebie odbiorcę docelowego[53],
Lem, być może słusznie, genezy tak różnych tekstów dopatruje się w jeszcze
jednym czynniku, przy okazji kolejny raz oferując metaforę przekładu, tym razem
geometryczną:
Ponieważ Pan matematykę studiował,
powiem, co kiedyś gdzieś pisałem zresztą, że przekład zawsze jest
projekcją w sensie geometrii brył z jednego języka w drugi,
że za każdym językiem implikacjami stoi jego kultura narosłymi
historycznie formacjami kolejnych epok, że ze względu na to
przystawanie w sensie topologicznym zawsze musi być tylko cząstkowe, choć
może być daleko posunięte ZŁUDZENIE czytelnika, że pokrywanie się jest zupełne.
Nie może być i nie jest nigdy. Pana wiersz z Elektrybałta jest bardzo
świetnym wierszem, ale jest łagodniejszy niż mój, ponieważ Pan jest naturą
łagodniejszą ode mnie (ja jestem niezmiernie okrutną i przykrą osobą
w głębinach) (LL,
s. 154).
8. Podsumowanie.
Aby przedstawić wnioski płynące z analizy
tłumaczeń wierszy Elektrybałta
przez Kandela, należy pamiętać, że, jak wynika z listów, polski pisarz zgadzał
się na przybliżanie przekładu czytelnikowi docelowemu, namawiał Amerykanina na
drastyczne odejście od oryginalnych słów i zwrotów, celem ocalenia dominanty
semantycznej, którą często wskazywał tłumaczowi, jakby obawiając się, że jego
przekaz może być nieczytelny. Pisarz miał świadomość nowatorskości swoich
utworów i zdawał sobie sprawę, że ekwiwalencja dynamiczna, przekład oswojony
mogą być najlepszym rozwiązaniem w przypadku poezji, dlatego praktycznie
pozostawił Amerykaninowi całkowitą autonomię. Jedyną rzeczą, która ograniczała
translatora, były instrukcje dotyczące dwóch ostatnich wierszy, wplecione w
dialogi fabuły. Jednak nawet w przypadku owych zaleceń Kandel pozwolił
sobie na duże w pierwszym wypadku, a mniejsze w drugim, zmiany, najpewniej
dopasowując wskazówki do już napisanego wiersza, który miał zastąpić ten z
tekstu źródłowego. Mając tak wiele swobody, tłumacz musiał jednak wyznaczyć
sobie jakieś wytyczne. W przypadku pastiszu poezji, powinny, jak wykazano
wyżej, być nimi wzorce z literatury docelowej, anglojęzycznej, ewentualnie
literatury powszechnej, znanej dobrze czytelnikom docelowym, na bazie których
może powstać parodia pozwalająca odbiorcy na nawiązanie z twórcą
intertekstualnego dialogu. I jak ukazano w tym artykule, takimi wzorcami,
dobranymi świadomie lub mimochodem – w efekcie wcześniejszych doświadczeń literackich
Kandela – stały się popularne utwory z literatury anglojęzycznej. W wyniku
takich działań powstały przykłady poezji znacznie odbiegające od tych w
oryginalnym tekście, nawiązujące do innych stylistyk, opowiadające inne
historie. Mimo takich różnic, doskonale korespondują one z fabułą, w którą
są wplecione, spełniają podobną do wierszy z tekstu źródłowego funkcję: budzą
śmiech odbiorcy, jednocześnie pozwalając na nawiązanie intelektualnej więzi z autorem.
[1] Każda taka relacja jest
niepowtarzalna, ale podobne pary to np.: Don Kiszot i Sancho Pansa
z powieści Cervantesa, Holmes i Watson Doyle’a, Merry i Pippin z Władcy pierścieni Tolkiena, Milczek i
Raptusiewicz z Zemsty Fredry, Paweł i
Gaweł z wiersza Fredry. Motyw ten jest do dziś eksploatowany również w
komiksach (Asteriks i Obeliks), filmach science fiction (R2D2 i C3PO z Gwiezdnych wojen), kreskówkach (Shrek i
osioł).
[2] Por. W. Orliński, Lem, życie nie z tej ziemi. Wołowiec/Warszawa 2017, s. 12-13.
[3] J. Jarzębski, Posłowie, w: S.
Lem, Cyberiada, Kraków 2015, s. 497.
[4] J. Jarzębski, Przedmowa, w:
S. Lem, Sława i Fortuna. Listy do Michaela Kandla 1971-1987, Kraków 2015,s. 6
[5] Szczegółowe informacje na temat
tej relacji można znaleźć w biografii Bronisława Zielińskiego: Bartosz Marzec, Na wzgórzach Idaho. Opowieść o Bronisławie
Zielińskim, tłumaczu i przyjacielu Ernesta Hemingwaya, Warszawa 2008.
[6] J. Jarzębski, Posłowie …s. 503.
[7] Chodzi o pozycję Jak ocalał świat.
[8] M. Mitu, Kłopoty z „Cyberiadą” po rumuńsku, w: E. Skibińska, J. Rzeszotnik
(red.), Lem i tłumacze, Kraków 2010, s. 293.
[9] M. von Zweigbergk, Moje początki lemowskie, w: E.
Skibińska, J. Rzeszotnik (red.), Lem
i tłumacze…, s. 299.
[10] S. Barańczak, Ocalone w tłumaczeniu,
Kraków 2004, s. 169.
[11] S. Barańczak, Ocalone….
[12] S. Barańczak, Mały, lecz maksymalistyczny Manifest translatologiczny albo:
Tłumaczenie się z tego, że tłumaczy się wiersze również w celu
wytłumaczenia innym tłumaczom, iż dla większości tłumaczeń wierszy nie ma
wytłumaczenia, w: „Teksty Drugie:
teoria literatury, krytyka, interpretacja”, nr 3, 1990, s. 15.
[13] Tamże, s. 35.
[14] Por. R. Jakobson, O językoznawczych aspektach przekładu,
tłum. Lucylla Pszczołowska w: P. Bukowski, M. Heydel, (red.): Współczesne
teorie przekładu, Kraków 2009, s. 41-50, s. 49
[15] Obecnie można w Internecie
zobaczyć rękopis ze słynną frazą. Por. np.:
https://wnet.fm/kurier/daj-ac-ja-pobrusze-a-poczywaj-przejaw-milosci-meza-zony-zaczatek-rodzacego-sie-slasku-etosu-pracy/.
[16] S. Balbus, Między stylami,
Kraków 1996, s. 19.
[17] S. Barańczak, Fioletowa krowa. Antologia angielskiej i amerykańskiej poezji
niepoważnej, Kraków 2007, s. 19.
[18] K. Northeast, Tłumacz przekraczający granice w literaturze purnonsensu. Analiza
wybranych przekładów Stanisława Barańczaka, w: „Tekstoteka Filozoficzna”, nr 3, 2014, s. 38-44.
[19] S. Barańczak, Ocalone w tłumaczeniu …, s. 408.
[20] O szukaniu odpowiedników w
literaturze docelowej pisze też Anna Majkiewicz w: Intertekstualność –
implikacje dla teorii przekładu. Wczesna proza Elfriede Jelinek, Warszawa 2008.
[21] S. Barańczak, Ocalone w tłumaczeniu… , s. 141.
[22] E. Balcerzan, Poetyka przekładu artystycznego, w: Literatura z literatury. Strategie
tłumaczy, Katowice 1998, s. 17-31.
[23] Nie chodzi w niniejszych
rozważaniach o faktyczne studia nad związkami wersów napisanych przez Kandela z
językiem staroangielskim, a jedynie o wrażenia, jakie może obudzić
w czytającym tekst.
[24] Ten zabiegł mógłby być
zinterpretowany jako substytut omówionej formy polskiej: będy.
[25] Wspomina o tym m. in. Umberto
Eco w: U. Eco, R. Rorty, J.
Culler, C. Brooke-Rose, S. Collini (red.), Interpretacja i nadinterpretacja, Kraków 2008
[26]
Fragment (wersy 159-169) zaczerpnięty z: Beowulf: The Original Text and Translation, Saland Publishing, 2007, s. 15-16,
https://www.humanities.mcmaster.ca/~beowulf/old/old2.html.
[27] Tekst zaczerpnięty z:
http://www.online-literature.com/carroll/2815/. Warto posłuchać wersji audio:
https://www.youtube.com/watch?v=AdFkdx7yxvs.
[28] Tekst zaczerpnięty z:
https://www.exploratorium.edu/exhibits/ladle/.
[29] Wersy Lema z tutaj omawianego i
poprzedniego fragmentu wywołują skojarzenia z Tuwimem, który w odpowiedzi na
krytykę jego twórczości, z charakterystyczną dla siebie elegancją, sparodiował Słopiewnie, przekształcając je w Złowypnie:
„A
gdzie pod pasem wypina,
Tam
puchła łupina przepuklina.
Isia
woda, siusia woda po kaftanie,
Dudni
w spodni dopajego, bo nie kłamie.
A po
szczecinie biją, aż wionie w kalesonie,
A i
tam rżą wesoło te muranowskie konie.
W
białotrzewiu właśnie bździ bezpieczne
Młodzik
cioci z zapałem użyźnię,
Trzewia
pełni piszczelą i psieczną,
Psi
psi przy śnie ciśnie w pępek wiśnie!
A gdy
skąpiec na powłoczu skiśnie,
W
ciemne ciemię zaświergolą ptakiem,
W
białotrzewiu siknie osobiście,
A
Tuwimiak przystanął za krzakiem”.
J.
Tuwim, Złowypnie, w: A. Słonimski, J.
Tuwim, W oparach absurdu, Warszawa
2008, s. 75.
[30] S. Barańczak, Ocalone w tłumaczeniu…, s. 406.
[31]
Z książki: J. Lennon, A Spaniard in the
Works, Edinburgh 2015; cyt. za: http://beatlesnumber9.com/spaniard.html.
[32] Zgodnie z regułami słowotwórczymi
angielszczyzny, pierwszy człon staje się określeniem drugiego, więc neologizm
można zrozumieć jako workowaty nos, a
zatem cały wers może być uznany za zrozumiały.
[33] W wielu językach, powiada się, nie
ma poezji nonsensu, a nie ma jej wiele nawet w angielskim. Stanowią ją głównie
wierszyki dla dzieci i odpryski poezji ludowej, z których niektóre mogły wcale
nie być całkowicie bezsensowne na początku, ale stały się takimi, gdyż cel ich
pierwotnego użycia uległ zapomnieniu. Por. G. Orwell, Nonsense Poetry, Londyn 1945. Jeśli nie zaznaczono inaczej,
tłumaczenia autorki artykułu.
[34]
http://www.dailymail.co.uk/femail/article-1045841/Why-does-weasel-pop---secret-meaning-best-loved-nursery-rhymes.html#ixzz4IYL0nKLY.
[35] Cyt. za:
http://wiersze.juniora.pl/jachowicz/jachowicz_p01.html.
[36] Małostkowi i Mali / przepełnieni
złością / gdy Geniusz zachwiawszy się, nie upadł / Klapaucjusz też, jak sądzę /
Zzielenieje mocno / Słysząc ten wers bez skazy z maszyny Trurla.
[37] Cyt. za:
http://www.dailymail.co.uk/femail/article-1045841/Why-does-weasel-pop---secret-meaning-best-loved-nursery-rhymes.html#ixzz4IYPwhj52.
[38] Tytuł oznacza: Na zapobiegliwość.
[39] Zaczerpnięte z:
https://alliterationpoemsforu2011.wordpress.com/2011/01/14/on-thriftiness/.
[40] Niech skomponuje wiersz – wiersz o
strzyżeniu włosów! Ale podniosły, szlachetny, tragiczny, ponadczasowy, pełen
miłości, zdrady, kary, cichego heroizmu wobec pewnej zagłady! Sześć wersów,
mądrze zrymowanych, a każde słowo zaczynające się na literę s!!.
[41] Por.
https://en.oxforddictionaries.com/explore/which-letters-are-used-most/.
[42] P. Blumczyński, Pilnikiem, kluczem, czy siekierą?, w: E.
Skibińska, J. Rzeszotnik (red.), Lem
i tłumacze…, s. 90.
[43] Tamże.
[44] Informacje na temat rozumienia
pojęć naukowych i uczonych na postawie: https://encyklopedia.pwn.pl.
[45] Zgodnie z informacjami z dyskusji
znajdującej się pod następującym adresem:
http://lliiaa.com/2005/08/18/lem_love_tensor_algebra.php, w innych wydaniach w
języku angielskim mogą pojawiać się dwa różne symbole w ostatnim wersie: jedne
z nich to symbol fi, jak w prezentowanym tekście, drugi to psi ψ, oznaczający
funkcję falową w mechanice kwantowej (wyjaśnienie symbolu podaję za:
http://home.agh.edu.pl/~kakol/efizyka/w35/main35a.htm).
[46] Oczywiście analizowany utwór nie
ma formy sonetu, ale nawiązuje do ich erotyczno-sentymentalnej atmosfery i
tematyki.
[47] W tekście podkreślono słownictwo
mające związek z matematyką.
[48]
Haversine – half of the versed sine [połowa sinusa versus], cyt. za Merriam-Webster Online.
[49] Więcej na temat znaczenia
matematycznych referencji znajduje się w internetowym blogu:
http://lliiaa.com/2005/08/18/lem_love_tensor_algebra.php.
[50]
“Michael Kandel is a genius. Math and philosophy jokes... restrictive poetry...
restrictive poetic math joke – translated
fluidly into English.” Cytat
zaczerpnięty z: https://www.goodreads.com/book/show/18194.The_Cyberiad.
[51]http://lliiaa.com/2005/08/18/lem_love_tensor_algebra.php.
[52]
Wniosek zainspirowany wpisem internauty: „A useful note, that is not part of
your annotation: for years I wondered what Bernoulli had to do with „a2 cos 2
ø”. Then, when reading Everything and
More: A Compact History of Infinity by David Foster Wallace (highly
recommended), I realized that, what was meant was the polar equation r =
a2 cos 2 ø. This is the formulat for the infinity symbol, and is often referred
to as „Bernoulli's lemniscate”. Now, I'm still not 100% sure what Bernoulli
would have been content to die if he had seen: either the infinity of her soul,
or her eyes, or something along those lines, or perhaps some other part of her
shaped more like Bernoulli's leminscate :)”. Por.
http://lliiaa.com/2005/08/18/lem_love_tensor_algebra.php.
[53] Wiersz polski kojarzy się z poezją
romantyczną i młodopolską, zaś angielski nieco z Szekspirem, oraz z Marlowem i
Donnem.
Bibliografia
Literatura
podmiotowa
Lem,
Stanisław (2015): Cyberiada wersja
polska, Kraków: Wydawnictwo Literackie, cyt. jako CP.
Lem,
Stanisław (2014): Cyberiada wersja
angielska: The Cyberiad, tłum.
Michael Kandel, Londyn: Penguin Books, cyt. jako CA.
Lem,
Stanisław (2013): Sława i Fortuna: listy do Michaela Kandla 1972-1987.
Kraków: Wydawnictwo Literackie, cyt. jako LL.
Literatura
przedmiotowa
Balbus, Stanisław (1996):
Między stylami. Kraków: Universitas.
Balcerzan, Edward (1998):
Literatura z literatury. Strategie
tłumaczy. Katowice: Śląsk.
Balcerzan, Edward
(1980): Sztuka przekładu jako przedmiot badań literackich. W: „Pamiętnik
Literacki: czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury
polskiej”, nr 71/1, s. 3-7.
Barańczak, Stanisław
(1990): Mały, lecz maksymalistyczny
Manifest translatologiczny albo: Tłumaczenie się z tego, że tłumaczy się
wiersze również w celu wytłumaczenia innym tłumaczom, iż dla większości
tłumaczeń wierszy nie ma wytłumaczenia. W: „Teksty Drugie: teoria literatury, krytyka, interpretacja:, nr 3,
s. 7-66.
Barańczak, Stanisław
(2004): Ocalone w tłumaczeniu,
Kraków: Wydawnictwo a5.
Barańczak, Stanisław
(2007): Fioletowa krowa. Antologia
angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej. Kraków: Wydawnictwo
a5.
Beowulf: The Original Text and
Translation (2007). Saland
Publishing (brak miejsca wydania).
Bereś,
Stanisław (2010): Galaktyka Lem.
W: Skibińska, Elżbieta/Rzeszotnik, Jacek (red.): Lem i tłumacze. Kraków:
Księgarnia Akademicka, s. 15-78.
Blumczyński,
Piotr (2010): Pilnikiem, kluczem, czy
siekierą? O tłumaczeniu Lema na angielski. W: Skibińska,
Elżbieta/Rzeszotnik, Jacek (red.): Lem i tłumacze. Kraków: Księgarnia
Akademicka, s. 79-92.
Carroll,
Lewis (2012): Alicja w Krainie Czarów,
tłum. Elżbieta Tabakowska. Kraków: Wydawnictwo Bona.
Chomik,
Milena/Krajewska, Monika (2011): Od nominacji
do kreacji. Rzecz o przekładzie neologizmów science fiction, Toruń:
Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Delabastita, Dirk (1996): Introduction. W: Delabastita, Dirk (red.): Wordplay and Translation: Special Issue of 'The Translator' nr 2/2, s.127-140.
Eco, Umberto (2008): Interpretacja i historia. W: Eco, Umberto/ Rorty, Richard/Culler, Jonathan/Brooke-Rose,
Christine/Collini, Stefan (red.): Interpretacja
i nadinterpretacja. Kraków: Znak, s. 28-50.
Eco, Umberto
(2008): Nadinterpretowanie tekstów.
W: Eco, Umberto/ Rorty,
Richard/Culler, Jonathan/Brooke-Rose, Christine/Collini, Stefan (red.): Interpretacja i nadinterpretacja.
Kraków: Znak, s. 51-75.
Eco, Umberto
(2008): Pomiędzy autorem i tekstem.
W: Eco, Umberto/ Rorty,
Richard/Culler, Jonathan/Brooke-Rose, Christine/Collini, Stefan (red.): Interpretacja i nadinterpretacja. Kraków:
Znak, s. 76-100.
Eco, Umberto/ Rorty, Richard/Culler, Jonathan/Brooke-Rose,
Christine/Collini, Stefan (red.) (2008): Interpretacja i
nadinterpretacja. Kraków: Znak.
Jakobson, Roman (2009): O językoznawczych aspektach przekładu,
tłum. Lucylla Pszczołowska. W: Bukowski,
Piotr/Heydel, Magda (red.): Współczesne teorie przekładu. Kraków: Znak,
s. 41-50.
Jarzębski,
Jerzy (2015): Posłowie. W: Lem,
Stanisław: Cyberiada. Kraków:
Wydawnictwo Literackie, s. 497-503.
Jarzębski,
Jerzy (2015): Przedmowa. W: Lem,
Stanisław: Sława i Fortuna. Listy do Michaela
Kandla 1971-1987. Kraków: Wydawnictwo Literackie, s. 5-9.
Lennon, John (2015): A Spaniard in the Works. Edinburgh: Luath Press.
Majkiewicz, Anna (2008): Intertekstualność
– implikacje dla teorii przekładu. Wczesna proza Elfriede Jelinek. Warszawa: PWN.
Marzec,
Bartosz (2008): Na wzgórzach Idaho.
Opowieść o Bronisławie Zielińskim, tłumaczu i przyjacielu Ernesta Hemingwaya.
Warszawa: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA.
Northeast,
Kathryn (2014): Tłumacz przekraczający
granice w literaturze purnonsensu. Analiza wybranych przekładów Stanisława
Barańczaka. W: „Tekstoteka
Filozoficzna”, nr 3, s. 38-44.
Orliński,
Wojciech (2017): Lem, życie nie z tej
ziemi. Wołowiec/Warszawa: Agora/Wydawnictwo Czarne.
Orwell, George (1945): Nonsense Poetry. Londyn: Tribune.
Serwis poświęcony twórczości Stanisława Lema = https://solaris.lem.pl [10.12.2018].
Skibińska,
Elżbieta/Rzeszotnik, Jacek (red.) (2010): Lem i tłumacze. Kraków:
Księgarnia Akademicka.
Tuwim, Julian (2008): Złowypnie. W: Słonimski, Antoni/Tuwim,
Julian: W oparach absurdu. Warszawa: Iskry, s. 75.
Słowniki
i encyklopedie
Cambridge
Dictionary Online
= http://dictionary.cambridge.org [15.10.2017].
Collins
Cobuild English Dictionary
= http://www.collinsdictionary.com/dictionary/English [15.10.2017].
Dictionary.com = http://www.dictionary.com/
[15.10.2017].
Encyclopedia
Britannica. =
www.britannica.com [15.10.2017].
Encyklopedia
PWN =
http://encyklopedia.pwn.pl [15.10.2017].
Glosbe
– wielojęzyczny słownik online = https://pl.glosbe.com [15.10.2017].
LING.pl = https://ling.pl/ [15.10.2017].
Merriam-Webster
Online =
http://www.merriam-webster.com [15.10.2017].
Oxford
English Dictionary
= http://www.oed.com/ [15.10.2017].
Oxford
Learner’s Dictionaries
= https://www.oxfordlearnersdictionaries.com [15.10.2017].
Słownik irlandzki
= http://www.irishdictionary.ie [15.10.2017].
Słownik Języka Polskiego PWN
= http://sjp.pwn.pl [15.10.2017].
Synonim.NET = https://synonim.net/synonym [15.10.2017].
URbaN DICTIONARY = www.urbandictionary.com
[15.10.2017].
Komentarze
Prześlij komentarz