Ciemności - recenzja spektaklu
Rzecz
o nienaprawianiu ludzkości
(O
spektaklu: http://teatrzeromskiego.pl/spektakle/jadro-ciemnosci-2
)
Muszę się przyznać, że szłam
na tę premierę z duszą na ramieniu. Po dwóch poprzednich, które moim zdaniem traktowały
widza dość protekcjonalnie, sprzedając mu propagandową agitkę zamiast
artystycznej stymulacji szarych komórek, spodziewałam się kolejnego dzieła,
które ma pretensję wyrośnięcia wyżej niż służące mu za inspirację dzieło ojca dwudziestowiecznej
powieści. Szczególnie że wokół Josepha Conrada narosło mnóstwo mitów,
sprzecznych interpretacji. Zarzuca mu się czasem antypolskość, jednocześnie
przyznając, że inspirował ludzi walczących o wolność naszego kraju. Nazywa
rewolucjonistą, wytykając rasizm. I tym podobne. Na szczęście Twórcy „Ciemności”
skupili się, może wzorem amerykańskiej szkoły New Criticism – a może nie, na dziele,
dokonując próby odczytania jego przesłania i pozostawiając na boku spory o jego
autora. I dzięki temu chyba w tym przedstawieniu, pozbawionym w tytule „jądra”
ale posiadającym duże „cojones”, tak dużo ocalało z „Jądra ciemności” i idei
samego pisarza.
Wsłuchując się w rozmowy
prowadzone w mediach na zakończenie Roku Conrada – 2017, przykuło moją uwagę
pewne zdanie, jak się zdaje cytat samego pisarza, słowa wygłoszone w kontekście
H. G Wellsa, ale przyjmowane jako wskazanie różnicy między Conradem a
socjalistami. Głosi ono, że Wells (i moim prywatnym zdaniem też Twórcy dwóch
ostatnich premier w kieleckim teatrze) nie kocha ludzkości, ale uważa, że może
ją ulepszyć, podczas gdy Conrad kocha ludzkość, wiedząc, że jest ona nie do
naprawienia. Ten właśnie conradowski brak złudzeń co do kondycji człowieka przy
jednoczesnym żywym zainteresowaniu jego losem jest tym, co zapamiętuje się ze
spektaklu. Jednocześnie jednak „Ciemności” nie mają za cel pouczania nas, wskazywania
jednej słusznej drogi, przeciwnie – w odtworzonym do bólu w tekście dramatu
szumie informacyjnym, odbieranym codziennie przez przeciętnego użytkownika
mediów społecznościowych, obrywa się po równo tym z lewej i prawej: korpo-zombie,
„bojownikom” o prawa zwierząt i pracowników w Azji, aroganckim szefom molestującym
podwładnych czy terroryzującym rodziny itp. Siłą dramatu (i kolejnym
podobieństwem do dzieł Conrada) jest też to, że nie grzebie on wyłącznie w
polskim podwórku, ale ma perspektywę kosmopolityczną, jednocześnie pozostając
aktualnym i żywym dla widza tu i teraz.
I tu powstaje pytanie –
jak powieść o jeszcze dziewiętnastowiecznym bohaterze może być żywa i aktualna
dla współczesnego odbiorcy? Jak dzieło będące krytyką kolonializmu może być
istotne dla odbiorcy w Polsce, którego przodkowie raczej pomagali, choćby po
cichu, w emancypacji kolonii (Haiti) a nie podbijali i wyzyskiwali obce lądy? Tu
Twórcom przyszły na pomoc może i oczywiste, ale warte wielokrotnego wyeksponowania
paralele. Dychotomia: uciskający i uciskani jest widoczna w każdym przejawie życia
w dwudziestym pierwszym wieku, wbrew pustym performatywom naprawiaczy świata. Pracodawca
– pracownik, kredytodawca posiadający każdy metr kwadratowy domu kredytobiorcy,
dominacja płci (wybranej - w zależności
od kontekstu: rząd macicy lub penisa), dostarczyciel produktu a konsument z
jednej strony czy robotnik go produkujący w drugiej, globalne rządy jak
najtaniej i jak najefektywniej a rosnąca – choć często deklaratywna wyłącznie
empatia wobec innych gatunków. Czy ras. Lacanowski straszny Inny stanowi
dopełnienie współczesnej sceny, choć ten motyw, jakkolwiek efektowny,
najsłabiej do mnie przemawia.
Wreszcie, pora napisać o
samej inscenizacji. Dychotomię świata symbolizują, stanowiące oszczędną (świetną)
scenografię na tle onirycznych projekcji video: rytualny bęben, alegoryczne
ujęcie świata pierwotnego, oraz fotel dentystyczny, trochę archaiczny, trochę
przypominający wehikuł czasu z powieści wspomnianego wyżej nomen omen Wellsa,
będący symbolem cywilizacji ale też faktycznie czymś w rodzaju wehikułu,
pozwalającego bohaterom na swobodne pozostawanie w zawieszeniu w
czasoprzestrzeni gdzieś pomiędzy wiekiem XIX a XXI. Ponieważ kluczowym zarzutem
wobec człowieka wydaję się tu być hipokryzja i dwulicowość – główni bohaterowie,
wzięci żywcem z Conrada – Marlowe i Kurtz – istnieją na scenie w dwóch
postaciach, granych przez parę aktorów. W przypadku ulubionego bohatera angielsko-polskiego
pisarza, Marlowe’a, Twórcy puszczają ironicznie oczko w stronę współczesnych
aktywistów, czyniąc jego alter ego kobietą – wszak każdy z nas powinien odkryć
w sobie wewnętrznego przedstawiciela drugiej płci, bez którego nigdy nie
osiągniemy pełni naszej osobowości. (Puszczam oczko). W rozmowach po premierze
usłyszałam zarzut, że spektaklowi brak fabuły. Nie mogę się z tym zgodzić.
Spektakl odtwarza fabułę prozy Conrada: Marlowe, korzystając z protekcji ciotki
z koneksjami, zdobywa posadę w Firmie (The Company – w starym przekładzie pewnie
to było: w Kompanii), przyjmuje zadanie zbadania przypadku placówki firmy
gdzieś na krańcu świata. Godzi się, wiedząc, że poprzednik zginął, umarł.
Podróżuje statkiem w górę rzeki, zdobywając coraz więcej wiedzy o tajemniczym Kurtzu,
relacjach obowiązujących w tym świecie i o sobie. Dochodzi do konfrontacji
pomiędzy światem Kurtza a światem Marlowe’a. Tak w uproszczeniu, dla potrzeb bryku
szkolnego.
Społeczeństwo w świecie przedstawionym na scenie dzieli się na trzy
grupy. Pierwsza to nieliczący się z nikim i z niczym, nieustannie rzucający
wyzwanie regułom – tak-się-nie-robi – władcy, świadomi swojej istotnej roli w tym
świecie, reprezentowani przez Ciotkę i Kurtzów – niby echa przeszłości (Kurtz
starszy ma staromodne wdzianko i jest już trupioblady a ciotka nosi suknie z
XIX wieku). Ale wyłamuje się z tego emploi drugi Kurtz, w golfiku i okularach
budzących skojarzenia ze Stevem Jobsem. Czyli linia Panów nie wymarła. Druga
grupa, reprezentowana przez pana i panią Marlowe to aspirujący do miana klasy średniej
wyrobnicy-konsumenci. Pogardzani przez panów-pracodawców, zrobią wszystko, żeby
zostać dostrzeżeni, docenieni i awansowani oczko w górę w tej grze. Poprawiają sobie
humor, pozornie podnosząc swoją wartość jako człowiek, biorąc udział w
prospołecznych akcjach na Fejsbuku. Wreszcie Ten Inny, a właściwie Ta, czasem
przerażająca, kiedy popada w szał swoich rytuałów w blasku jarzeniowych mieczy,
jednak potrójnie przynajmniej wyzyskiwana, jako przedstawiciel wyzyskiwanych
nacji, uprzedmiotowiona kobieta, pracownik fizyczny najniższego szczebla. Czasem
przyjmująca rolę dziecka (czyż panowie nie postrzegali swoich niewolników jak
krnąbrne dzieci?) Naiwnie czasem wierząca w siły nadprzyrodzone przy
jednoczesnym braku złudzeń co do swojej egzystencji. Czasem pozorująca ataki na
„tych niby lepszych”. Stanowiąca wielki problem dla głoszących równość i
walczących z wykluczeniem Marlowe’ów, nie potrafiących się przyznać – w przeciwieństwie
do Kurtzów – że potrzebują służby, żeby trwać. Co jest zaskakujące, choć nie
powinno być w kontekście Conrada, to fakt, że nie ma tu bohaterów pozytywnych. Wszyscy
oni są albo odrażający albo żałośni. Dlatego żadna z opinii prezentowanych w
dramacie nie może sobie rościć prawa do bycia tą słuszną. Mimo tego, mimo
podkreślenia hipokryzji i inercji człowieka współczesnego, w spektaklu nie
odczuwa się nuty potępienia. Raczej pozostaje smutek.
Podobało mi się też wreszcie
w „Ciemnościach”, że często cytuje się literacki pierwowzór, czasem w odmiennym
kontekście, ale że jednak nie odcina się pępowiny łączącej scenę z książką.
Odbywa się to na poziomie opisu, jak w określaniu morza epitetem ołowiane, na
poziomie fabularnym, choćby gdy bohaterowie znajdują się pod gradem strzał
tubylców atakujących z brzegów rzeki. A na koniec chciałabym pogratulować
Zespołowi, który tak naprawdę nie jest zespołem. Aktorzy pracujący w tej koprodukcji
pochodzą z różnych teatrów i miast, jednak w krótkim czasie zdołali stworzyć
jednorodną jakość. Z
każdym przedstawieniem będzie coraz lepiej.
Mimo absolutnie nowych
środków wyrazu, duch „Jądra ciemności” nawiedził scenę teatralną a Conrad chyba
nie przewrócił się w trumnie.
Proszę
wybaczyć nie podawanie nazwisk, nie chcąc dokładać szumu informacyjnego od
siebie, zainteresowanych odsyłam do linku na stronę teatralną, gdzie można
sobie przeczytać pełną ‘listę płac’ 😊
Komentarze
Prześlij komentarz