Myśl Lema w przekładzie

 

Sens ginący i odnaleziony w przekładzie – myśl Lema





1.      Lem - filozof

Dziś Lem jest uważany nie tylko za pisarza science fiction, ale również myśliciela. Jego Summa technologiae czy Filozofia przypadku świadczą o głębokiej refleksji, prowadzącej ku spójnym wnioskom z dziedziny epistemologii czy metafizyki. Jego antropologiczne poglądy dotyczą rozwoju ludzkości przez ewolucję biologiczną i rozwijanie kultury aż do ostatniego etapu: doskonalenia technologii i zacieśniania związku między nią a człowiekiem, jego poszukiwania idealnego kodu służącego do porozumiewania się wskazują na kod DNA. Na oficjalnej stronie Lema po wpisaniu hasła „filozofia” pojawia się kilkadziesiąt pozycji odnoszących się do tego zagadnienia[1]. Echa poglądów pisarza można też odnaleźć w jego beletrystyce. Solaris zawiera ustępy, w których rozwijana jest myśl Lema, szczególnie na temat poznania i możliwości kontaktu. W takich fragmentach tekstu tłumacz może napotkać trudności i pułapki związane z doborem ekwiwalentnych leksemów czy analogicznych struktur dla wydobycia oryginalnych sensów, ponieważ Lem był niezwykle precyzyjny w doborze słów. Swoje komunikaty konstruował precyzyjnie, jednak często w formie zdań złożonych, lub dłuższych wypowiedzi o nienagannie logicznej strukturze. Nieuważne przeczytanie jego tekstu może prowadzić do chybionej interpretacji, źle dobrany ekwiwalent w przekładzie – do wypaczeń jego myśli światopoglądowej, w wyniku czego obraz filozofii Lema w kulturze obszaru anglojęzycznego może zostać zniekształcony lub drastycznie uproszczony. Dlatego wydaje się, że tłumacz powinien dołożyć wszelkich starań, by najpierw właściwie odczytać sensy zakodowane przez autora w tekście polskim, zidentyfikować najważniejsze idee i pojęcia, wraz z opisującymi je terminami, a następnie przenieść je bez modyfikacji na grunt nowego języka. Mając na uwadze precyzję języka autora, należałoby jak najmniej ingerować w jego tekst, żeby nie zaburzyć logiki przekazu. Tłumacz powinien ograniczyć się do wyodrębnienia poprzez analizę i interpretację tylko takich przypadków, w których zbyt wierne tłumaczenie wypaczyłoby tę myśl, ze względu na nieprzystawalność struktur składniowych bądź różnice kulturowe, i jedynie tam zaproponować innowacyjne w stosunku do oryginału rozwiązania. Warto zatem przyjrzeć się, jak do zagadnienia podeszli autorzy pierwszego przekładu: Joanna Kilmartin i Steve Cox[2], a jak swoje zadanie wykonał Bill Johnston, który za jeden z celów postawił sobie „naprawienie” pracy poprzedników.

2.      Maska

Jednym z leksemów, który Lem sobie szczególnie upodobał jest maska. Pojawia się on w Solaris we fragmencie, gdzie Kelvin próbuje wyjaśnić pozostałym istotę nawiedzających ich fenomenów:

Wszystko jest w normie, ale to kamuflaż. Maska. Jest to w jakimś sensie superkopia: odtworzenie, dokładniejsze od oryginału. To znaczy, że tam, gdzie u człowieka napotykamy kres ziarnistości, kres podzielności strukturalnej, tutaj prowadzi dalsza droga dzięki zastosowaniu budulca podatomowego! (SP, s. 162).

W tym ujęciu maska nie oznacza części karnawałowego stroju czy ochronnej nakładki na twarz. Maska ma maskować rzeczywistość. Jest elementem utrudniającym, jeśli nie uniemożliwiającym poznanie. Pojawia się też jako źródłosłów neologizmu maskonyKongresie futurologicznym, nazwy preparatu maskującego globalną katastrofę. I wreszcie jest to tytuł utworu Maska, o którym Lem wspomina w liście do Kandela: „piszę Maskę […], dość dziwną historię maszyny tropicielskiej […]. Jest to, jak myślę, negatyw Solaris – Rheya, resp. Harey, tym razem w innej sytuacji nieco i przemawiająca introspekcyjnie” (LL, s. 240). W kolejnych listach potwierdza, że Maska to „pewien wariant lejtmotywu z Solaris” (LL, s. 248), „jest swoistą wariacją wokół pewnego motywu wziętego z Solaris” (LL, s. 277). Lem próbuje zrozumieć, czemu problem z Solaris powraca w Masce, czemu tak go frapuje i dochodzi do wniosku, że jest to „Problem chyba stosunku Stwórcy do istoty Stworzonej, w ostatecznych podsumowaniach coś à la ostatni tekst Wienera God & Golem Inc[3]” (LL, s. 278)[4].

Kiedy Kilmartin i Cox pracowali nad tłumaczeniem Solaris, nie było jeszcze Kongresu Futurologicznego ani Maski. Nie mogli sobie zdawać sprawy, jak istotny jest ten leksem dla Lema, nie mieli też materiału porównawczego by sprawdzić, jak inni tłumacze oddali go w języku angielskim. Nie można więc uznać za chybiony wybór użycia leksemu cover, bliskiego synonimu mask: „Everything looks normal, but it’s a camouflage. A cover. In a way, it’s a super-copy, a reproduction which is superior to the original” (SAKC, s. 104).

Na początku XXI wieku Johnston dysponował już odpowiednim materiałem porównawczym i najprawdopodobniej znał neologizm mascons z Futurological Congress oraz utwór The Mask, czyli miał szansę na zbudowanie obszernego metakontekstu, dzięki badaniom twórczości autora oryginału, i na sprawdzenie, czy międzytekstowe referencje nie pojawiają się w innych dziełach. Mógł zatem uznać leksem maska za element transtekstowy i zachowanie spójności jego tłumaczenia za niezbędne dla wykreowania właściwego obrazu Lema i elementów istotnych w jego twórczości i myśleniu. Wybór leksemu mask (SAJ, 49%) mógł też wynikać z prostego założenia stosowania jak najbliższych i najbardziej oczywistych ekwiwalentów elementów tekstu polskiego, co uwidacznia się w pracy Amerykanina. Wybór ten może być zarówno wyrazem samodzielności Johnstona, jak i przetransponowania leksemu z oryginału. Niezależnie od motywacji, dzięki takiemu zabiegowi, uważny czytelnik anglojęzyczny ma szansę wychwycić ów powracający jak lejtmotyw wyraz w dostępnej na jego rynku twórczości Polaka i kryjącą się za nim sugestię niedoskonałości ludzkiej percepcji, dostrzeżoną przez pisarza.

3.      Kontakt

Innym konceptem nurtującym pisarza była możliwość kontaktu z obcymi, którą można odczytywać jako hiperbolę kontaktów między cywilizacjami ziemskimi. Jest to jedno z głównych zagadnień Solaris. Lem wkłada w usta bohatera następujące słowa, będące ostrożną próbą zdefiniowania owego kontaktu: „Kontakt oznacza wymianę jakichś doświadczeń, pojęć, a przynajmniej rezultatów, jakichś stanów, ale jeżeli nie ma nic do wymieniania?” (SP, s. 233). Przy wszelkich działaniach logicznych niezwykle istotne są kwantyfikatory i epitety wyznaczające zakres badanej materii. W przytoczonym zdaniu dwukrotnie pojawia się słowo jakichś, świadczące o niemożliwości sprecyzowania definicji, o niezdeterminiowaniu materiału[5], który ma podlegać wymianie. Całe zdanie wyraża raczej pesymizm. Skoro nie wiemy, czym dokładnie mamy się wymieniać, to jak wymiana ma zakończyć się sukcesem? Przekład Kilmartin i Coxa prowadzi do innych konkluzji: „Contact means the exchange of specific knowledge, ideas, or at least of findings, definite facts. But what if no exchange is possible?” (SAKC, s. 152). W miejsce zaimka przymiotnego jakiś zastosowano przymiotniki specific [określony, swoisty] i definite [określony, sprecyzowany, wyraźny], przy okazji drugiego zwrotu zmieniając stany na facts [fakty], co zupełnie odwraca intencje tekstu. Zdanie angielskie zdradza inne nastawienie podmiotu wobec istoty kontaktu: wymianie może podlegać określony materiał poznawczy, co sugeruje, że jesteśmy w stanie określić, co chcemy przekazać obcym. Zupełnie inne jest też drugie zdanie, stawiające hipotezę, że sama wymiana jest niemożliwa. Reasumując, w wersji polskiej nie jesteśmy w stanie określić, czym chcielibyśmy się podzielić z inną cywilizacją i dlatego de facto nie mamy nic na wymianę. W pierwszej wersji angielskiej być może bylibyśmy w stanie wskazać, jakie informacje chcemy przekazać, ale istnieje domniemanie, że wymiana jest niemożliwa. Dla czytelnika poszukującego jedynie fascynujących fabuł takie niuanse są bez znaczenia, jednak dla modelowego czytelnika docelowego – wymagającego, takiego, jakim go widział Lem, badana dyskusja podąża w różnych kierunkach w odmiennych wersjach językowych. Zdanie z tekstu Kilmartin i Coxa wypacza podłoże filozoficzne pracy Lema. Przekaz płynący z tekstu Johnstona jest bliższy oryginalnemu: „Contact means an exchange of experiences, concepts, or at least results, conditions. But what if there’s nothing to exchange?” (SAJ, 72%). Rzeczownik exchange jest poprzedzony przedimkiem nieokreślonym an, a nie, jak w pierwszym angielskim tekście – the, dalsze rzeczowniki są pozbawione przymiotników, zaimków, więc, mimo braku określnika some, który można by uznać za ekwiwalent zaimka jakiś, całość ma wymowę podobną do płynącej z wersji polskiej. Drugie zdanie jest też wiernym przełożeniem pytania z tekstu oryginalnego. Jedyne, co w tym urywku może skłaniać do zastanowienia, to użycie leksemu conditions. Oznacza on stany, co nawiązuje do tekstu polskiego, ale też warunki, co w kontekście wymiany myśli może niepotrzebnie sugerować, że ów kontakt opiera się na negocjacjach, a tego nie można dostrzec w wersji oryginalnej. Niemniej jednak, analiza samego tylko początku rozwiniętych w powieści dywagacji prowadzi do konkluzji, że czytanie tekstu tłumaczonego przez Brytyjczyków niesie ryzyko wyczytania sensów obcych autorowi tekstu oryginalnego, zaś lektura powieści przełożonej przez Amerykanina daje szansę na zrekonstruowanie pożądanych przez autora treści.

4.      Moralność

W kolejnym fragmencie Snaut ukazuje Krisowi, że tradycyjne zasady moralne nie obowiązują ich wobec nieobliczalności doświadczanych fenomenów:

– Kelvin… Kelvin… – przedrzeźniał mnie z gniewem. – Zastanów się, co z ciebie za człowiek? Kogo chcesz uszczęśliwić? Zbawić? Siebie? Ją? Którą? Tę czy tamtą? Na obie nie starczy ci już odwagi? Sam widzisz, do czego to prowadzi! Mówię ci po raz ostatni: to, tutaj, jest sytuacją pozamoralną (SP, s. 245).

W inicjującym rozmowę zwrocie co z ciebie za człowiek możemy wyczytać przyganę wobec działań Kelvina. Potocznie zadajemy takie pytanie, odwołując się do człowieczeństwa, czyli ogólnie respektowanych zasad moralnych, wartości, jak empatia, altruizm, ochrona życia, chcąc wzbudzić w kimś refleksję dotyczącą jego zachowania i doprowadzić do zmiany. Jednak komentarz narratora o przedrzeźnianiu pozwala na zinterpretowanie tych słów jako sarkastycznych i tym samym niestojących w sprzeczności z konkluzją wypowiedzianą przez Snauta. Ten wcześniej uświadamia Kelvina, jak bardzo zagubiony jest on, czy raczej wszyscy uczestnicy zdarzeń na stacji, i że tak naprawdę już zna odpowiedź na dręczące go wątpliwości: że prostych odpowiedzi brak. Walorem fragmentu jest właśnie owa dwuznaczność środkowej części wypowiedzi: odbiorcy nie wiedzą, na co konkretnie nie starczy Krisowi odwagi, bohaterowie sami nie mają pojęcia, czego chcą, ani czego się od nich w takich warunkach oczekuje. Snaut jest równie zagubiony jak jego rozmówca, czego nie można powiedzieć o obrazie Snauta (Snowa) z fragmentu tekstu Kilmartin i Coxa:

Kelvin . . . Kelvin . . . Think, just a little. Are you a man or not? Who are you trying to please? Who do you want to save? Yourself? Her? And which version of her? This one or that one? Haven’t you got the guts to face them both? Surely you realize that you haven’t thought it through. Let me tell you one last time, we are in a situation that is beyond morality (SAKC, s. 159-160).

W miejsce elementu wprowadzającego mowę zależną w oryginale: przedrzeźniał mnie, znajdujemy substytut w postaci wymyślonych przez tłumaczy słów Snowa: Think, just a little [pomyśl, tylko trochę], które od razu ustalają relacje pomiędzy rozmówcami. Snow jest protekcjonalny wobec Krisa, występuje z pozycji wiedzącego lepiej. Zdanie zastępujące co z ciebie za człowiek uległo transformacji, co jest zrozumiałe wobec braku informacji o przedrzeźnianiu. Przetłumaczenie literalne zdania jako: what kind of a man are you? w takim kontekście uczyniłoby z wypowiadającego je moralistę, a przecież nie do tego dąży bohater. Jednak pytanie: Are you a man or not? [jesteś facetem czy nie], nie spełnia takiej samej funkcji, jak pytanie w oryginale, odsłaniające ukrytą za ironią niepewność mówiącego. Pozornie może ono mieć wiele odczytań, ponieważ man to również człowiek, jednak w sąsiedztwie rozmowy o kobietach kontekstualizuje się jako mężczyzna i prowokuje bohatera do brutalniejszych, bardziej męskich w ujęciu kolokwialnym, działań. W połączeniu z zaczepnie brzmiącym: you haven’t got the guts [nie masz odwagi, jesteś mięczakiem] i ze stanowczym stwierdzeniem: you haven’t thought it through [nie przemyślałeś tego sobie], prowadzą do odmiennego niż w oryginale odczytania relacji między rozmówcami. Zamiast empatycznych dywagacji z wersji polskiej, mamy wykład pewnego siebie i irytującego cwaniaka, zachęcającego Kelvina do „bycia mężczyzną” i podjęcia bardziej radykalnych kroków, ponieważ moralność już nie obowiązuje. Uderzające jest w tym passusie, że wersja Brytyjczyków, choć jej wymowa jest tak różna od tekstu źródłowego, jest wewnętrznie spójna, stąd musimy założyć, że jeśli do wszystkich przekłamań doszło w wersji francuskiej, Kilmartin i Cox mogli nawet nie podejrzewać, jak bardzo wypaczony jest ten fragment. Dlatego nie mieli, jak w przypadku innych niespójnych wewnętrznie przykładów swoich tłumaczeń, podstaw do wykazania się autonomią i wprowadzenia zmian w stosunku do bazowego tekstu. Nie da się jednak również zaprzeczyć, że analizowana wypowiedź Snauta wymaga wnikliwego odczytania, bo zawarte w niej potencjalnie sensy nie są podane explicite, więc modyfikacja przekazu może wynikać z indywidualnej interpretacji fragmentu przez tłumaczy.

W korespondującej rozmowie w przekładzie Johnstona, postawa Snauta jest bliższa tej odczytanej z oryginału:

„Kelvin. . . Kelvin . . .” he mimicked, angry. „Think about what kind of person you are. Who are you trying to make happy here? Or save? Yourself? Her? Which one? This one or the other one? Do you lack the courage to save both of them? You see yourself where this leads! I’m telling you for the last time: this, here, this is a situation beyond morality” (SAJ, 76%).

W przytoczonym urywku powraca komentarz o przedrzeźnianiu, a po nim pojawia się pytanie o funkcji zbliżonej do pytania oryginalnego. Amerykanin, zgodnie z zasadami współczesnej angielszczyzny, wprowadza leksem person [osoba, człowiek], w miejsce bliskoznacznego, preferowanego w dawniejszej literaturze man [człowiek, mężczyzna], tym samym odsuwając wszelkie podejrzenia o maskulinizm Snauta, które mogłyby powstać przy lekturze pierwszego tekstu angielskiego. Przywraca zwięzłość pytań w części środkowej. W miejsce have no guts proponuje bliskoznaczne, ale bardziej neutralne i przyjaźniej brzmiące: lack the courage [brakuje odwagi]. Zamiast zarzutu o nieprzemyśleniu sprawy, podkreśla, że rozmówca już wie, dokąd to prowadzi: You see yourself where this leads. Jest to zasadniczo wierne tłumaczenie, choć jeden raz zarówno Kilmartin i Cox, jak i Johnston dokonują amplifikacji. Wspominając o zbawianiu bądź ratowaniu Harey, Snaut pyta: Na obie nie starczy ci już odwagi? Należy w tym miejscu nakreślić fabułę. Na stacji stworzony przez ocean sobowtór zmarłej na Ziemi żony Kelvina pojawia się dwukrotnie, ale dopiero drugi zostaje przez bohatera zaakceptowany jako nowa towarzyszka życia. Tę pierwszą brutalnie wystrzeliwuje w przestrzeń kosmiczną, nie zastanawiając się, czy umarła w męczarniach, nadal żyje (kopie osób powstałe w pobliżu Solaris regenerowały się po drastycznych nawet uszkodzeniach ciała), czy może rozpadła się na neutrina po utracie łączności z planetą. Z drugą chciał spędzić resztę życia na stacji, rozważał nawet zabranie jej na Ziemię. Jednak ona sama, dowiedziawszy się, że nie jest człowiekiem, zdecydowała się odejść w niebyt, wykorzystując stworzoną przez innego naukowca aparaturę do dezintegracji „gości”. Analizowana rozmowa odbywa się po opisanych wydarzeniach. W takim kontekście pytanie: „Na obie nie starczy ci już odwagi?” może mieć kilka odczytań. Kris może bać się spojrzeć w twarz wystrzelonej w kosmos Harey numer 1; może bać się konfrontacji między dwoma paniami; może bać się, że musiałby wybrać, z którą chce wracać do domu, gdyby to było możliwe, albo bać się życia z dwiema wersjami, przypominającymi, że żadna z nich nie jest prawdziwą Harey. Użycie elipsy na końcu pytania, która tak naprawdę może być różnorako uzupełniana przez czytelników, podnosi wartość literacką i filozoficzną rozmowy. W obu tłumaczeniach dochodzi do redukcji interpretacji, skonkretyzowania, poprzez dodanie czasownika, mimowolnie, lub z premedytacją, ponieważ w obu tekstach uzupełnienie pozostaje spójne z wymową całości. W pierwszym tekście, implikującym, że bohater powinien być bardziej stanowczy, Kelvinowi rzekomo brakuje odwagi to face them both [żeby skonfrontować się z obiema], czyli też wziąć odpowiedzialność za pozbycie się pierwszej i doprowadzenie do powstania drugiej. W drugim, kładącym nacisk na wahania obu rozmówców, ich brak pewności wobec oceny otaczającej ich rzeczywistości, w analogicznym urywku czytamy: to save both of them [żeby ocalić obie z nich]. Ten przejaw autonomii może być wynikiem troski tłumaczy o czytelnika docelowego, może jednak też być uznany za deformację tekstu: klaryfikację. Niejasność oryginalnego sformułowania (ani czytelnik ani bohaterowie nie wiedzą czy i jak Harey mogłaby zostać ocalona) koresponduje z wymową całego fragmentu i podkreśla atmosferę niepewności. Istnieje domniemanie, że wszyscy tłumacze już na etapie uważnego czytania owego fragmentu dokonali takiej a nie innej interpretacji i uzupełnili tekst w dobrej wierze, być może nawet nieświadomie, a nie w celu poprawiania autora.

5.      Koncepcja Boga

Zagadnieniem metafizycznym, które pojawia się na kartach powieści jest również Bóg. W ostatnim rozdziale bohaterowie próbują nadać sens wydarzeniom, które miały miejsce. W długiej rozmowie na temat możliwej istoty i intencji istoty wyższej, Kelvin stawia tezę o istnieniu Boga „ułomnego”. Snuje wizję actus purus w stadium niemowlęcym, niezdolnego do odpowiedzialności za dokonywane akty, by wreszcie skonstatować, że Bóg, którego on by przyjął, to taki, który po prostu jest, niewykazujący żadnych intencji wobec świata czy człowieka. Takie podsumowanie jako paralela najlepiej ukazuje charakter „bycia” oceanu: po wielu próbach interpretacji jego reakcji jako przyjazne, wrogie, bez emocji, jak badacza wobec preparatu itd., należałoby stwierdzić, że poprzez symetriady, mimoidy, twory F nie objawiają się jego żadne intencje, a te zjawiska są jedynie przejawem jego czystej egzystencji. Oto urywki z niniejszego dialogu:

Nie jestem religiologiem i może niczego nie wymyśliłem, ale nie wiesz przypadkiem, czy istniała kiedyś wiara w Boga… ułomnego? […]

– Nie […] mnie idzie o Boga, którego niedoskonałość wynika nie z prostoduszności jego ludzkich stwórców, ale stanowi jego najistotniejszą, immanentną cechę. Ma to być Bóg, ograniczony w swojej wszechwiedzy i wszechmocy, omylny w przewidywaniu przyszłości swoich dzieł, którego bieg ukształtowanych przezeń zjawisk może wprawić w przerażenie. Jest to Bóg… kaleki, który pragnie zawsze więcej, niż może, i nie od razu zdaje sobie z tego sprawę. Który skonstruował zegary, ale nie czas, jaki odmierzają. Ustroje czy mechanizmy, służące określonym celom, ale one przerosły te cele i zdradziły je. I stworzył nieskończoność, która z miary jego potęgi, jaką miała być, stała się miarą jego bezgranicznej klęski. […]

– Nie wiem. Wydała mi się bardzo, bardzo prawdziwa, wiesz? To jedyny Bóg, w którego byłbym skłonny uwierzyć, którego męka nie jest odkupieniem, niczego nie zbawia, nie służy niczemu, tylko jest (SP, s. 315-319).

Przytoczone zdania to niewielki fragment długiej rozmowy, której złożoność przerasta założenia i rozmiary niniejszego podrozdziału. Skoncentrujmy jednak uwagę na pięciu podkreślonych wyrazach, które wydają się istotne dla wykładni całego dialogu. Kelvin określa Boga przymiotnikami: ułomny i kaleki, między nimi wspominając o boskiej niedoskonałości. Zarówno dobór, rozmieszczenie, jak i proporcje w semantyce wydają się celowe: kalectwo i ułomność są immanentnymi cechami, zaś wspomniana jakby mimochodem niedoskonałość jest przeciwieństwem lub brakiem doskonałości. W swojej wypowiedzi bohater, który świadomie pragnie poprawić swoją argumentację i szuka odpowiedniego słowa, znajdując wreszcie kaleki, z premedytacją odchodzi od sugerowania opozycji: dobro – zło, która mogłaby połączyć jego rozważania z zoroastryzmem, gnostycyzmem czy manicheizmem. Jego bóg nie jest antytezą, a czymś w rodzaju odpadu, omyłki. Z kolei nieskończoność może być interpretowana w aspekcie religijnym, jako wieczność, lub matematyczno-fizycznym. Od interpretującego zależy teraz, czy uwzględni fakt, że Lem był jednak bardziej człowiekiem nauki niż religii. Ostatni leksem również może mieć silne konotacje religijne, jako nawiązanie do męki Jezusa Chrystusa, bądź rozpatrywany w kontekście opisywanego boga-porażki, jako cierpienie, dyskomfort. Dostrzeżenie tych niuansów stawia przed tłumaczem dwa podstawowe zadania: jakie słownictwo wybrać na określenie Boga, jaką interpretację dwóch ostatnich wyrazów przyjąć. Efekty owych decyzji w badanych przekładach są następujące:

Kilmartin i Cox (str.)

I’m no expert in the history of religions, and perhaps this is nothing new – do you happen to know if there was ever a belief in an . . . imperfect god? […] No, […] I’m not thinking of a god whose imperfection arises out of the candor of his human creators, but one whose imperfection represents his essential characteristic: a god limited in his omniscience and power, fallible, incapable of foreseeing the consequences of his acts, and creating things that lead to horror. He is a . . . sick god, whose ambitions exceed his powers and who does not realize it at first. A god who has created clocks, but not the time they measure. He has created systems or mechanisms that served specific ends but have now overstepped and betrayed them. And he has created eternity, which was to have measured his power, and which measures his unending defeat. […] I don’t know. It seems quite feasible to me. That is the only god I could imagine believing in, a god whose passion is not a redemption, who saves nothing, fulfils no purpose – a god who simply is. (206-208)

 

Johnston (%)

I’m no specialist in religion, and I may not have come up with anything new, but do you happen to know if there ever existed a faith in. . . a defective God? […] No, […] I mean a God whose deficiencies don’t arise from the simplemindedness of his human creators, but constitute his most essential, immanent character. This would be a God limited in his omniscience and omnipotence, one who can make mistakes in foreseeing the future of his works, who can find himself horrified by the course of events he has set in motion. This is. . . a cripple God, who always desires more than he’s able to have, and doesn’t always realize this to begin with. Who has built clocks, but not the time that they measure. Has built systems or mechanisms that serve particular purposes, but they too have outgrown these purposes and betrayed them. And has created an infinity that, from being the measure of the power he was supposed to have, turned into the measure of his boundless failure. […] I don’t know. It seemed to me very, very authentic, you know? It would be the only God I’d be inclined to believe in, one whose suffering wasn’t redemption, didn’t save anyone, didn’t serve any purpose, it just was. (99%)

 

 Tabela 1. Interpretacja Boga

W pierwszym tekście twórcy odwołują się dwukrotnie do leksemu imperfect [niedoskonały], drugi raz jako rzeczownika, zaś w miejsce kolejnego epitetu proponują sick [chory]. Dobór słownictwa jest niefortunny z dwóch względów. Po pierwsze, powstaje stylistycznie ciężkie, i niezamierzone przez autora jako środek artystyczny, powtórzenie. Po drugie, dwukrotne użycie wyrazów z prefiksem przeczącym im- mocniej podkreśla, że postać świadomie je dobrała i sugeruje, że Kelvin rozważa dychotomię dobra i zła, co kłóci się z odczytaną intencją autora. Ostatnie dwa z analizowanych tu wyrazów zostały przetłumaczone jako eternity [wieczność, jak w ujęciu religijnym, nieskończoność] i passion [pasja, męka, jak Chrystusa na krzyżu]. Taki dobór leksemów sprawia, że dywagacje bohaterów pozostają w najprawdopodobniej niezamierzonej przez autora korespondencji z religijnością chrześcijańską. Być może to te decyzje Kilmartin i Coxa powodują, że w ich przekładzie Solaris jest odczytywane jako alegoria religijna[6].

W tekście drugim obserwujemy zabiegi mające na celu nie tylko przywrócenie, ale wzmocnienie myśli Lema. Johnston dokonał autonomicznej decyzji: spośród synonimicznych ekwiwalentów rzeczownika niedoskonałość wybrał deficiencies, wyraz pozbawiony prefiksu przeczącego im-, jak imperfection, który jest pierwszym naturalnie nasuwającym się skojarzeniem, jakby jeszcze usilniej pragnąc odsunąć swojego czytelnika od kojarzenia rozważań bohatera z dychotomią dobra i zła. Przymiotniki opisujące Boga również odwołują się do medycznych, fizycznych, a nie metafizycznych właściwości bytu: defective [ułomny], cripple [kaleki], ale te są wiernym przekładem leksemów zastosowanych przez Lema. Decyzje podjęte przez Amerykanina przy tłumaczeniu ostatnich z badanych tu wyrazów jeszcze trafniej podkreślają zabieg autora: pomieszanie pojęć religijnych z naukowymi i potocznymi, bowiem proponuje on: infinity [nieskończoność w ujęciu fizykalnym, bezkres] oraz: suffering [cierpienie]. Czytając niniejszą rozmowę w drugim tłumaczeniu odbiorca nie ma jednoznacznego odczucia, że obcuje z alegorią religijną, podobnie jak czytelnik tekstu źródłowego. Ponieważ dobór leksemów przez tłumacza jest autonomiczny, gdy może on wybierać spośród synonimów, jak np. w przypadku infinity i eternity, ostateczna decyzja należąca do autora przekładu zdradza jego nastawienie wobec tekstu. Analizowany fragment ciąży ku alegorii religijnej i najwyraźniej Brytyjczycy przyjęli chrześcijaństwo, jako dominantę semantyczną tego urywka, a może nawet całego utworu. Wydaje się to błędnym odczytaniem w świetle wyłożonej wyżej intencji tekstu, jednak można to usprawiedliwić. Nieznany autor z dalekiego kraju, którego utwór zdradza metafizyczne zacięcie, musiał być wyzwaniem dla tłumaczy. Autonomiczne przyjęcie religijnej wykładni wydawało się bezpieczne: dawało szansę ocalić wiele z podniosłej atmosfery powieści, a jednocześnie zapewniało zrozumienie wśród czytelników. Dzięki temu Lem, choć jego obraz został wypaczony, miał szansę na akceptację wśród odbiorców docelowych. Taka decyzja zdradza tendencje udomawiające. Z kolei Johnston starał się zachować egzotyczny charakter tekstu i pozostawił swojemu czytelnikowi docelowemu dwuznaczne leksemy i konieczność dookreślenia ich, zgodnie z osobistym odczytaniem przetłumaczonego tekstu.

6.      Podsumowanie

Zbadane w niniejszym artykule cztery fragmenty nie oddają złożoności myśli Lema zawartej w Solaris. Ukazują jedynie subiektywne wykładnie wybranych aspektów koncepcji pisarza, wraz ze wskazaniem pułapek tkwiących w tekście, w które może wpaść tłumacz. W powieści takich miejsc jest o wiele więcej. Nie wszystkich jednak dałoby się uniknąć poprzez uważniejsze czytanie i rozumienie tekstu źródłowego. Niektóre fragmenty (zwłaszcza te niejednoznaczne) po prostu zmuszają tłumaczy do podjęcia autonomicznych decyzji, które nieuchronnie mogą wpłynąć na odczytanie tekstu przez odbiorców. Należy również cały czas pamiętać, że Brytyjczycy nie mieli do czynienia z oryginalnym tekstem polskim, zatem, mówienie o motywacjach i autonomii w tym wypadku jest ograniczone. Nawet gdyby zechcieli odtwarzać wszystkie możliwe aspekty, elementy językowe, treści i sens przekazu Lema, nie posiadali do tego właściwych środków i narzędzi. O ich odpowiedzialności za uchybienia można jedynie mówić w miejscach, gdzie w wyniku nietrafnego przekładu pojawia się brak spójności wewnętrznej tekstu, ewidentne błędy realizacji[7], rzeczowe, fragmenty urągające logice. Część niedociągnięć mogła zostać przetransferowana z tekstu francuskiego, a część pochodzi od tłumaczy angielskich, jednak śledzenie indywidualnie każdego przypadku aż do źródeł francuskich raczej nie przyniesie rewolucyjnych wniosków.

 



[1] O filozofii pisze też Wojciech Orliński w: Co to są sepulki? Wszystko o Lemie Por.: https://solaris.lem.pl/component/search/?searchword=filozofia&searchphrase=all&Itemid=437.

[2] Pierwszy przekład angielski był przekładem pośrednim, stworzonym na bazie francuskiego tłumaczenia Jeana-Michela Jasienko.

[3] Brak kursywy zgodnie z oryginalnym zapisem listu.

[4] N. Wiener, God and Golem, Inc.: A Comment on Certain Points where Cybernetics Impinges on Religion, Cambridge 1964.

[5] Można zaryzykować tezę, że myśl Lema była spójna z teorią niezdeterminowania przekładu Willarda Van Orman Quine’a, por. W. Van O. Quine: Słowo i przedmiot, tłum. C. Cieśliński, Warszawa 1999, oraz Richarda Rorty’ego, por. R. Rorty, Niezdeterminowanie przekładu i prawdy, w: B. Stanosz (red.), Filozofia języka, Warszawa 1993.

[6] Porównaj jeden z komentarzy w Internecie: In the Kilmartin translation, the novel is, or appears to be, very clearly a religious allegory” [W tłumaczeniu Kilmartin, powieść jest, lub wydaje się być, bardzo wyraźnie alegorią religijną], z: https://www.metafilter.com/104691/New-Solaris-translation-locked-in-Limbo.

[7] K. Hejwowski, Kognitywno-komunikacyjna teoria…, s. 138.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiersze Lema w tłumaczeniu

Sięgając po widnokrąg

Pociąg(i) do Islandii